Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:60.80 km (w terenie 45.00 km; 74.01%)
Czas w ruchu:03:19
Średnia prędkość:18.33 km/h
Maksymalna prędkość:30.00 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:60.80 km i 3h 19m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
60.80 km 45.00 km teren
03:19 h 18.33 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

w końcu coś u mnie dupnęło ;)

Niedziela, 17 lutego 2013 · dodano: 20.02.2013 | Komentarze 3

W końcu udało się ustawić z Niewe. Dawno nie jeździliśmy. Zima mi się już znudziła i czekam na wiosnę ;(
Plany były ambitne. Zbiórka pod Hutą, potem przejazd do Jabłonnej i objazd maratonu zimowego Mazovii. Jednak życie pokazało, że plany są po to, aby je zmieniać. Jak już byłem gotowy do wyjścia, zadzwonił telefon. Pomyślałem – i tyle z jeżdżenia. Jednak Niewe zakomunikował, że dopiero wstał, więc jest obsuwa. Niewiele myśląc, olałem Mazovię i obrałem kierunek na Dom Zły. Potem się zobaczy co dalej. W międzyczasie próbowałem jeszcze zaktywizować Rootera, ale nie udało się ;(

Asfalty suche. W lesie zmrożony śnieg. Trochę ślisko, ale da się jechać. Jak zwykle przez Klaudyn do Lipkowa. Dalej Traktem Królewskim (od stu lat w remoncie) do Wiktorowa. Szło mi całkiem nieźle dopóki ……. Przed samym Wiktorowem, widząc już asfalt, jadąc oblodzoną drogą gruntową, przednie koło postanowiło zmienić swoją trajektorię. Skutek był taki, że obaliłem się na prawa stronę, opierając cały mój ciężar (niemały) na prawym pułdupku. Tak pier…nąłem, że zobaczyłem gwiazdki. Do tego prędkość wytrącałem jeszcze przez jakieś 3 metry szlifu, a rower odjechał ode mnie na prawym rogu też jeszcze kilka metrów. Wstałem. Dupa trochę boli. Moje biskupie ciuchy lekko brudne, ale całe. Pozbierałem się, kolejnych kilka metrów przespacerowałem się jak baletmistrz po lodzie i dalej asfalcikiem zajechałem pod Dom Zły.

Państwa CheNiewe zastałem w dobrej kondycji i w świetnych humorach. Pogadalim i po nawet nie wygórowanym czasie wyszlim na rowery. Plan był taki, żeby zrobić pętlę po KPN i skończyć gdzieś na wysokość Łomianek. Pojeździliśmy palcem po mapie i ruszyliśmy do lasu. Trasa przyjemna. Sporo zmarzniętego śniegu. Na szczęście mało lodu - moja dupa mogła by już tego nie wytrzymać.

W związku z faktem, iż cały czas towarzyszył nam mróz (3-4 stopnie poniżej zera) po jakimś czasie czuć było ręce i nogi. W tym momencie obraliśmy za cel Mały Biały Domek. Niestety lokal nieczynny. Musieliśmy obrać inny cel, bo bez grzańca ani rusz dalej. Padło na Przystanek Młociny, gdzie dotarliśmy całkiem sprawnie przez Jankowe single, gdzie właśnie rozgrywany był jakiś wyścig na orientację na biegówkach. Przyznam się szczerze, że tyle lat jeżdżę w tych okolicach, ale do tego przystanku nigdy nie trafiłem. Lokal całkiem fajny. Popiliśmy piwa, grzańca piwnego i grzańca winnego, zjedliśmy pierogi i inne naczosy. Niestety czas szybko płynął i trza było wracać. Kawałek jeszcze pojechaliśmy razem i ja odbiłem na Bemowo. O dziwo w tym momencie straciłem cały power. Nogi jak dwa balasy nie chciały w ogóle kręcić. Dupa bolała, nogi bolały więc końcówka w męczarniach.

W domu, jak ostygłem to zastygłem. Nie mogłem stawać na prawą nogę, nie mówiąc o zmianie pozycji z lewego na prawy półdupek. Dzięki temu resztę dnia spędziłem leżąc i będąc na usługach żony ;) Na szczęście po wysmarowaniu się jakimś tam żelem, rano jeszcze bolało, ale byłem w miarę na chodzie.

Kategoria weekend


stat4u