Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:359.38 km (w terenie 155.00 km; 43.13%)
Czas w ruchu:16:11
Średnia prędkość:22.21 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:89.84 km i 4h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
101.00 km 15.00 km teren
04:24 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Coroczna cmentarna pętla

Niedziela, 30 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 5

Trzeci rok z rzędu część grobów robię na rowerze. Bo fajniej, bo szybciej, bo taniej i bez korków.
Tym razem mam kompana Rootera, któremu podoba się mój pomysł jazdy po W-wie, gdyż KPN ma po dziurkę w wentylu. Robi jednak małe założenie, że bez 100 km nie wracamy. No to OK - jadziem.
Ruszyliśmy z Bemowa, przez Ochotę i Centrum na Agrykolę, gdzie osiągamy dzisiejszą V max. Dalej w kierunku Wilanowa i Powsina, gdzie zaliczamy trochę terenu. Wypadamy w Skolimowie, gdzie zaliczamy pierwszy cmentarz. Bardzo lubię paradować w kolorowym stroju rowerowym z kaskiem na łbie wśród tych wszystkich smutnych ludzi. Znicz, zapałka i jedziemy dalej.
Powrót do Wilanowa, gdzie robimy popas w Maku. Dalej mostem Siekierkowskim na drugą stronę Wisły. Dalej przez Grochów do Wesołej. Kolejny cmentarz. Świeczka, zapałka i wracamy, gdyż ściemnia się znienacka. Powrót Szasarów, Mostem Śląsko- Dąbrowskim na drugą stronę. I tu zaczyna się dokręcanie do pełnej stówy. Zjeżdżamy nad Wisłę i jedziemy aż do Podleśnej. Dalej do Powązkowskiej i jeszcze zaliczamy cała płytę Lotniska. W końcu kończymy w nocnym, gdzie kupujemy GŻ dwa piwka i spełnieni wracamy do mnie na chatę.
Trafiliśmy na idealną pogodę i kilka razy podczas tej wycieczki gęby nam się cieszyły jak jest ciepło, bezwietrznie i ile tlenu w powietrzu.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
52.50 km 5.00 km teren
02:06 h 25.00 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

SAM na SAM

Sobota, 22 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 0

Dwa tygodnie nie jeździłem, bo w zeszłym tygodniu balowałem na weselu. Niewe chory, Rooter skacowany, Che nie dzwoni już do mnie, Obcy się wyobcował, więc sam se jadę.
Oczywiście nie mam żadnego pomysłu, bo odwykłem od samotnej jazdy. No se pojadę do Siostry. Szybko i sprawnie docieram. Trochę pogadałem i dalej zmieniam miejscówkę na jaskinię zła, czyli odwiedzam chorego Niewego. Zrobiliśmy sobie emeryten party i przy herbatce z ....... miodem obgadaliśmy m.in. ostatniego Harpagana.
Powrót bez urozmaiceń asfaltem przez Latchorzew.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
119.88 km 80.00 km teren
05:52 h 20.43 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Preharp Łucznica

Sobota, 8 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 2

Nie jadę Harpa, to chociaż pojadę Preharpa. Dzięki Niewemu rejestruję się i opłacam tą zacną imprezę w odpowiednim czasie.
No i zaczęło się ustalanie pociągów, godzin zbiórek i innych szczegółów logistycznych. Wieczorem wszystko przygotowane, bo trzeba być o 7 na Zachodnim. Trzeba, jak sie wstanie ;(
Obudziłem się 6:40 - fak budzik nie zadzwonił (pieprzony taćfon). Szybka kalkulacja - no nie nie zdążę na pociąg. Jechać, nie jechać - o to jest pytanie. Wszystko spakowane, wszystko opłacone, samochodem zdążę na start obojętnie, w sumie nie tak daleko - decyzja: jadę autem. SMS do Niewe i zbieram się dalej.
Na miejsce docieram przed czasem. Wypakowuję rower idę po odbiór numeru i co widzę - stoją Trole z browarami. Radek chyba jeszcze ciepły, Niewe w dobrym humorze i się rozgrzewają razem z chłopakami z Gierappy.
Rozdanie map i wpedał. Nie będę się rozpisywał na temat każdego punktu bo:
- zrobił to już Niewe
- bo znowu nie nawigowałem, tylko zdałem się kunszt Radka i Niewe
- bo jestem leniwy
- bo minęło już za długo czasu i nie pamiętam wszystkich punktów
Na metę wpadamy kilka minut przed limitem, spotykając naprzeciwko nadjeżdżającego Thelego, z którym parę razy się widzieliśmy.
Na mecie mały popas i ognisko z podaniem wyników.
Chłopaki "grzeją" się przy ognisku, a ja został ochrzczony samozwańczym "kierowcą". Było rzeczywiście zimno i nie miałem sumienia zostawiać ich na pożarcie sarenek.
W międzyczasie przebrałem się przy samochodzie i uciąłem sobie pogawędkę z niejaką Ulą, która zna mnie z BS, Niewgo, Che i mówiła do mnie na "Pan" - strasznie tego nie lubię, bo nie czuję się jeszcze "Panem".
Trochę potrwało zanim zgarnąłem brygadę do auta i z dużą ilością przystanków odwiozłem troli do domów.
Fajna trasa, dużo piachów, zajefajna pogoda. No i najważniejsze, że zdobyliśmy wszystkie punkty i zajęliśmy 7 i 8 miejsce. Dziwne, że we trzech mamy dwa miejsca ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
86.00 km 55.00 km teren
03:49 h 22.53 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Łomianki Epilog

Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 1

Kuźwa ale mam zaległości we wpisach. Nawet Hipek to zauważył ostatnio i mi wypomniał. Jakoś tak jest, że rzecz odłożona potem sama się odkłada ;)

Ale do rzeczy .....

Ostatni maraton. Jazda dla fanu, ale płacić trzeba było. Tym razem nawet podwójnie, bo w końcu wyciągnąłem mojego starszego.....syna ;).
Niby do niczego to się nie liczy, niby nie ma już sektorówki, a jednak jest i takie tam.
Jedziemy na kołach z Bemowa. Jedzie jeszcze z nami drugi Szwagier i Maciek, który łapie klasycznego snake'a na krawężniku 1 km od domu ;)
Szybka zmiana i jedziemy dalej.
Na miejscu jesteśmy przed sporo przed czasem, więc jest czas podjechać jeszcze do biura zawodów po obiecany mi żel. Na miejscu znowu są prawie wszyscy Paweł, Che, Niewe, no i Rooter, który wpadł do sektora tuż przed startem. Gdzieś pojawił się nawet Obcy na rowerze, ale coś pościemniał i tyle było go widać.
No i rura. Na początku szybko. Nawet bardzo szybko, i tak zostało już do końca. Gdzieś na pierwszych km dochodzę Che i zaczynamy się mieszać z nią i jej prezesem Arkiem. Jednak o dziwo zostają z tyłu.
Na jakimś singlu mijam nawet Pawła, który zatrzymał się właśnie i ratował jakiegoś kolesia skuwaczem, czy innym szpejem.
Jedzie mi się bardzo dobrze. Z racji, że dawno nie jeździłem Mega, dystans wydawał się mały i postanowiłem nie odpuszczać. Do tego stopnia, że na prostej przed Truskawiem, zamiast grzecznie jechać w pociągu jak głupi poleciałem do przodu. Dociskałem przez cały czas. Gdzieś tam pod koniec pojawił się mały kryzys i zaczęły mnie łapać skurcze, czego nie miałem przez cały sezon. No i już witałem się z gąską, do mety 2 km, jak mija mnie kto.... Panna Ewcia. Na nic mój wysiłek, znowu żona będzie się ze mnie śmiała. Jednak na ostatniej prostej zachowałem się jak ciota i nie dałem się objechać ;) Sorry Che, ale jakoś tak wyszło ;)
Na mecie są już Fitowcy, łącznie z mym synem i dwoma Szwagrami (fajnie mam nie ;)) Potem dociera Paweł i Niewe. Docieramy wszyscy do Biura Zawodów, gdzie w naszej ekipie zapada chaos. Każdy coś innego chce zrobić, każdy ma inny plan na drugą część dnia. Dodatkowo pojawia się jeszcze Izka i poznaję Greqa.
Finał był taki, że moja drużyna pojechała do Pizzeri na drugi koniec Łomianek, gdzie dojechały żony z dziećmi, a reszta została na dekorację Che.
Na koniec wszyscy zjechaliśmy się w Małym Białym Domku na kilka piwek i na kołach wróciliśmy na Bemowo.
Dzień udany. Strasznie szybki wyścig, najwyższa średnia, najwyższa rating i zdobyty 3 sektor ;)
Kategoria zawody


stat4u