Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:587.99 km (w terenie 285.00 km; 48.47%)
Czas w ruchu:35:40
Średnia prędkość:16.49 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:36.75 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
108.70 km 90.00 km teren
05:51 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Supraśl Giga

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 9

Kolejna Mazovia.

Po urlopie w górach aż szkoda tracić formę.

W Jaworkach wstępnie ustawiłem się z Che. Niewe gdzieś znowu buja na północy. Ustawiłem się więc głupio wycofać się.

Pierwszy powód to cholernie daleko. Dopiero później zobaczyłem, że to ponad 200 km. Dodatkowo ciągle padający deszcz i planowane opady zniechęcały mnie.

Jednak jak Che zagaiła czy wymiękam, twardo odrzekłem, ze nie ;)

Ustawka u Chce o 7. Udało się rowery wsadzić do auta, więc prędkość przelotowa mojego bolidu wzrosła ;)

O dziwo na miejsce docieramy bardzo szybko i mamy sporo zapasu. Coś tam jemy, skręcamy sprzęty, przebieramy się i w końcu jedziemy na rozgrzewkę.

Szybko natrafiamy na Pawła. Razem kręcimy po okolicy i nagle okazuje się, że zrobiliśmy prawie 12 km ;) Trochę szkoda pawera, bo przed nami, jak się okazało na miejscu 95 km. Noga nawet podaje, ale nie czuję świeżości.

Przed startem spotykam Theliego i zamieniamy kilka słów. Potem start i dłuuuuuuuuugie pedałowanie.
Początek nawet jakoś szedł. Tym razem rozjazd na Giga był dosyć szybko (ok. 25 km) więc zdecydowałem się na to co planowałem, a więc dystans dla mężczyzn (i dla Cze ;)

Po rozjeździe próbowałem łapać się z rożnymi grupkami, ale większość jednak odchodziła. Mi powoli odchodziła chęć jeżdżenia. Po powrocie na trasę Mega kryzys się powiększał. Końcówka to już zgon totalny. Same podjazdy i zjazdy, nie ma gdzie odpocząć, duszno i porno – jedym słowem masakra. Kolejni zawodnicy mijają mnie, a ja nie jestem w stanie nawiązać walki. Na szczęście udało się wydostać z tych pagórków i końcówka po szutrze, przez rzekę do mety.

Wynik słaby, ale przejechałem blisko 110 km po terenie. Myślałem, że będę ostatni, ale jeszcze kilka osób było za mną :)

Na mecie wita mnie Che, która wsadziła mi jedyne 30 minut ;) Gratulację za to oraz za 3 miejsce. Jak dekorowali Che, ja dochodziłem przy bufecie.

Potem bez większych ceregieli, kąpiel w jeziorze, przebiórka i powrót do domu, który połączony był z niedzielnymi korkami pod Wyszkowem.

Podsumowując, takiego zgonu dawno nie zaliczyłem. Z drugiej strony trasa była zaje...sta. Były szutry, górki, twardo, mało piasków i błota. Pogoda dopisała i nie padało prawie nic. Trza coś potrenować, bo widać, że urlop poszedł w gwizdek ;)

BTW, dlaczego na photo.bikestats.eu zrobili jakieś takie głupie ograniczenia? Nie można wrzucić fotki ;(
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
26.90 km 5.00 km teren
01:08 h 23.74 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

obejrzeć to co Papa kupił

Piątek, 29 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 1

Miałem jechać zarejestrować się na Mazovię, ale za późno wyszedłem z pracy i nie zdążyłem. Wybrałem się jednak bo mój Papa uparł się i kupił mi w Słomczynie rower kolarski. Coś tam wspomniałem o powrocie do korzeni i chęci zakupu szosy, a ten pojechał na giełdę i wyrwał coś bez mojej wiedzy.
Pojechałem bez przekonania, bo nie mam kasy na takie zakupy, nie mam gdzie tego trzymać i w ogóle nie po mojej myśli.
Sprzęt okazał się w miarę OK, trochę leciwy, ale ogólnie spoko. Osprzęt sprawny, nawet lekki, ładny, nawet mógłby być, ale ZA MAŁY - ryjem siedziałem przed przednim kołem.
W ten sposób nie mam trzeciego roweru, ale mój stary ma zamrożoną gotówkę i nie wiadomo co z tym dalej zrobić.
Może ktoś chce kupić tanią szosę na kilka stówek?
Pasuje na kogoś poniżej 185 cm wzrostu.
Ewentualne zdjęcia na maila.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
40.25 km 15.00 km teren
02:22 h 17.01 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

w końcu rodzinny Czerwony Klasztor

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 2

Mijają już dwa tygodnie urlopu i dzisiaj w nocy wracamy do domu.
W końcu wyszło słońce i można spróbować z najmłodszymi ruszyć na Czerwony Klasztor. Staramy się wcześniej wybrać i całym składem, z żonami, dziećmi oraz Che i Niewe ruszamy w trasę. Tuż przed Leśnicą najmłodszy Antoś przysypia, ale na postoju odzyskuje siły. Cze i Niewe jadą przez góry i mamy spotkać się w Czerwonym Klasztorze.
O dziwo tuż przed naszym celem usypia BartQ i mamy przerwę. Jeden śpi, drugi biega.
Po drzemce i małej przekąsce ruszamy z powrotem. Oczywiście jeszcze przed Leśnicą zasypia Antłan. Znowu przymusowy postój. Po 30-40 minutach jedziemy dalej. Przed Szczawnicą dochodzą nas Szatany i wszyscy jedziemy na wypasiony obiad, a potem jeszcze na zaje..ste lody.
Dla urozmaicenia przed Jaworkami oba chłopaki znowu zasypiają, ale udaje się ich doholować do samego domu.
Potem długie pakowanie i powrót do domu.

Nie sądziłem, że tak miło i fajnie można spędzić 2 tygodnie w górach, a nie na Mazurach czy nad morzem.

Nogę potrenowałem, teraz mogę spokojnie jechać do Supraśla ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
58.56 km 45.00 km teren
04:55 h 11.91 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

dalej z Szatanami

Piątek, 22 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 0

Kolejnego dnia postanowiłem spędzić dzień z Che i Niewe i pojechać gdzieś dalej.
Po wnikliwej analizie mapy, skoro świt 13 ruszamy na Prehybę. Z Jaworek atakujemy do Szczawnicy, aby wtoczyć się pod górę rowerowym szlakiem. Miejscami te szlaki są nieprzejezdne. Mokro, kamienie i drogi rozwalone przez wyręb. Przed szczytem natrafiamy na niezły pion, gdzie środkiem szła pół metrowa dziura, wydrążona przez wodę. Ciężko było pchać rowery, nie mówiąc nic o jechaniu.
Docieramy do schroniska na Prehybie, gdzie robimy popas. Jak zwykle naleśniki oraz tym razem jak człowiek wypijam piwo ;)
Z Prehyby na..wiamy dla Szatana w dół do Rytra. Początek fajny, ale zaraz zaczęły się spore kamienie i z miłego zjazdu nici, jednak widoki urywają dupy ;)
Pod koniec zjazdu wpadamy na żółtą ścieżkę dydaktyczną, gdzie "woda przez wieki drążyła skały" - przez to nie dało się jechać.
Na końcu sami podrążyliśmy skały i ruszyliśmy do miasta. O dziwo pogubiliśmy się i zjeżdżamy trochę przed Rytrem.
Potem asfaltem, wolnym tempem dojeżdżamy do Piwnicznej, gdzie robimy kolejny popas. Tym razem super barowy obiad i na dobicie jeszcze buła z mięsem.
Było milo, ale zrobiło się dosyć późno, a przed nami jeszcze podjazd pod Obidze.
Ruszamy niechętnie i zaczynamy się piąć w górę. Na początku w miarę ok, ale pod koniec brakuje już przełożeń, mocy i przeszkadza niestrawiony obiad.
Mijamy Obidze i granicą jedziemy w kierunku Białej Wody. Z Rozdziele już w dół, jednak wszędzie mokro, ślisko i pełno owiec ;)
Docieramy do bazy zmęczeni, ale zadowoleni. Potem długo jeszcze wymieniamy się wrażeniami ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
23.00 km 20.00 km teren
01:26 h 16.05 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

najazd Szatanów - znowu Śmietnik

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 7

Dzień wcześniej dojechali do nas Che i Niewe, oczywiście żeby popsuć nam urlop ;)
Ten poprzedni dzień skończył się nieźle, biorąc pod uwagę, że żona wyrywała mnie z paszczy alkoholowego lwa ;) Podobno dałem z siebie wszystko ;)

BTW, poranek ciężki, ale szybko rozkręciłem się robiąc wszystkim śniadanie.

Jako Kierownik wycieczki, trza coś pokazać przyjezdnym. Decyzja pada na mój ulubiony Śmietnik, który zrobiliśmy już z Rooterem i Kacprem kilka dni wcześniej.

Jedziemy w pełnym składzie. Na początku jadę z Kacprem, ale dosyć szybko odpada i wraca do domu. Dalej nadrabiam starty i z jednym stopem docieramy na szczyt. Piękne widoki, ale zaczyna padać, a potem lać. Z pięknego zjazdu nie wiel zostało przyjemności. Jedyny plus, że miejsce, gdzie były roboty drogowe i gdzie Kacper miał OTB, zostało przykryte nowym żwirem. Mokrzy wracamy do chaty. Harpagany Che i Niewe, pomimo padającego deszczu i niskiej temperatury przebierają się i jadą dalej. My zostajemy i zabawiamy żony i dzieci ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
50.48 km 15.00 km teren
02:15 h 22.44 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

mokre Termy

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 0

Czas gdzieś się ruszyć dalej. Padło na termy w Białce Tatrzańskiej. Głównym prowodyrem był mój starszy, a więc nie można się już wywinąć. Jednak grunt to dobry pomysł ;) My z Rooterem na kołach, a kobiety z dziećmi samochodami. Jedziemy przez niezdobyty jeszcze Czerwony Klasztor, dalej przez Słowację do Niedzicy i dalej do Białki. Droga przyjemna. Po drodze był ciepły deszcz i parę niezłych podjazdów. Przypadkiem wyszła nam niezła koordynacja. Dziewczyny mijają nas tuż za napisem Białka Tatrzańska. Termy drogie, ale warte swojej ceny. Nowy kompleks z różnymi atrakcjami dla każdego – szczerze polecam. Powrót już samochodami.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
28.47 km 5.00 km teren
01:42 h 16.75 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

w końcu rodzinnie

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 0

W końcu postanowiliśmy, że wszyscy pojedziemy rowerami na Czerwony Klasztor. Koordynacja pory spania dzieci spowodowała, że wyjechaliśmy późno. Jedno się wyspało, ale drugie już było marudne. Ruszyliśmy, ale po 3 km okazało się, że Antek już śpi w siedzonku rowerowym, a opadająca głowa obija się o moje 4 litery. W związku z tym była przymusowa przerwa, przy drodze pod płotem. Szwagry i Kacper pojechali dalej, a my prze 40 minut warowaliśmy pod płotem. Po przebudzeniu pojechaliśmy do Szczawnicy. Było już tak późno, że pojechaliśmy od razu na obiad, a po resztę załogi pojechałem sam. Po obiedzie powrót do Jaworek. Dla mnie w miarę luźny, pomimo balastu z tyłu, ale dla innych była to ciężka walka z pagórkami.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
44.54 km 34.00 km teren
04:06 h 10.86 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

szlak papieski - szlag by go trafił

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 1

Kolejna wyprawa z Rooterem. Tym razem postanowiłem zrobić cały czerwony szlak (papieski) od Krościenka, przez Prehybę, Obidze do Jaworek.
Ruszamy w dół do Krościenka. Tego dnia to był jedyny lajtowy zjazd ;) Szybko znajdujemy się na początku szlaku, po małej weryfikacji drogi z miejscowym. Droga wita nas niezłą stromizną. Trza pchać rowery. Jedziemy dzień po sporej burzy z gradem. Droga jest śliska i bardzo dużo kamieni. Generalnie do Prehyby więcej pchamy niż jedziemy. Po drodze Szwagier zalicza klasyczne padnięcie na bok, bez wypięcia SPD. Runął z brzegu drogi, który miał ok. 20 cm wprost na kamienie. Poobijał się i potłukł. Powoli doganiał go wkurw, ale nie dał się namówić na wcześniejszy zjazd do bazy. Dalej mijaliśmy szlak turystyczny, niby dla rowerów, których miał cholerne nachylenie, a do tego był zryty prze wyrąb lasu. Po zaliczeniu jeszcze jednego podparcia w błocie przez Szwagra docieramy do cholernego podjazdu z kamieniami jak telewizory. W tym momencie decydujemy się na zejście ze szlaku i odbicie w drogę, który idzie wokół szczytu. Trochę miałem obiekcje, jak brnęliśmy w nieznane. Jednak dotarliśmy do innego szlaku, który zaprowadził nas do schroniska na Prehybie.
W schronisku mały popas, naleśniki, woda, kawa. Ups znowu bez piwa ;)
Obiecałem Rooterowi, że dalej to już pikuś, że będzie w dół i generalnie lajcik. Jednak zapomniałem, że przed nami jeszcze Radziejowa i Wielki Rogacz. Dodatkowo, jak był już jakiś zjazd to był naszpikowany kamorami. Generalnie Szwagier nie wymiękł na robocie i dotarliśmy do Obidze i dalej przez Białą Wodę do domu.
Trochę moja wina, bo nie jechałem nigdy szlakiem od Krościenka. Droga mało przejezdna dla rowerów i lepiej jechać na Prehybę od strony Szczawnicy. Z drugiej strony w końcu byłem gdzieś, gdzie jeszcze mnie nie było ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
9.18 km 6.00 km teren
00:53 h 10.39 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

takie tam - wpis dla Szatana ;)

Piątek, 15 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 0

Kręcenie po okolicy, sklep potem Biała Woda z najmłodszym.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
27.09 km 20.00 km teren
02:00 h 13.54 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Durbaszka, granica, Leśnica, Jaworki

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 0

Ach ta technologia. Podczas urlopu na miejscu był niby internet, ale Pani gospodyni przy najbliższej okazji wyłączała go z obawy o burze i takie tam. No i wtedy, kiedy złapałem wenę i zacżałem coś pisac na BS, więła i wyłączyła.Stąd tak długa przerwa. Teraz lecę z zaległościami ;)

Po dniu przerwy ruszam z Rooterem na kolejną wycieczkę. Tym razem czeka nas wspinaczka pod Schronisko Durbaszka. Pamiętam ten podjazd z innych wyjazdów i miałem przed nim respekt, jednak okazało się poszedł mi całkiem nieźle. Co innego Szwagier, który poznał co to znaczy prawdziwe MTB. Dodam, że wjazd pokonywaliśmy w sporym upale, który potęgował męczarnie. Ze Schroniska, granicą dojechaliśmy na Palenicę. Na szczycie chwila zastanowienia się co dalej i decydujemy się zjechać na Słowację do Leśnicy. Kawałek w dół i dalej wracamy na szlak. Zjazd na słowacką stronę okazał się dosyć ostry wraz z dużą ilością kamieni. Ja przeleciałem, ale Szwagier mocno się męczył. Kolejna lekcja MTB ;)
W Leśnicy jak pedały wypiliśmy jakiś słowacki izotonik, zamiast piwa. No cóż, Niewe lub Che by nie odpuścili ;)
Dalej przez Szczawnicę powrót do Jaworek.
Kategoria weekend


stat4u