Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
138.00 km 90.00 km teren
08:36 h 16.05 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

pierwszy Harpagan

Sobota, 17 października 2009 · dodano: 19.10.2009 | Komentarze 6

Na Harpa wybraliśmy się z Niewe. Miało nas być więcej, ale reszta wykruszyła się. Wyjazd po południu z W-Wy z korkach, po drodze ciasno i ogólnie długo. Docieramy ok. 22:30. Meldowanie w hotelu (obok bazy), rejestracja, odbiór numerów i chipów. Potem do pokoju i montowanie całego tego sprzętu. Spać idziemy ok. 1 AM. Pobudka 5:15, zbieramy cały ten majdan i na start. Zimno, wszystko w szronie, a na starcie kilkuset rowerzystów śmiesznie poubieranych. Dostajemy mapy, szybka decyzja, co do pierwszych punktów i w drogę. Nagle stop, Niewe nie wziął kominiarki i wracamy się, bo uszy odpadają. Za chwilę jedziemy dalej na pierwszy punkt. Decydujemy się jechać po tych „tłustych” punktach i zaczynamy od południa.

PK19 – punkt widokowy
Szybko asfaltem. Od samego początku czuję, że to nie mój dzień. Ciężko i brak mocy. Punkt zdobyty po wspinaczce na punkt widokowy. Jak się potem okaże, że takich punktów będzie więcej. Czułem się bardziej jak w górach, niż na Pomorzu.
57:53 od startu

PK11 – szczyt wzgórza
Jeszcze w sporej grupie zdobywamy kolejny punkt, również umiejscowiony wysoko. Niewe cały czas ponagla. Przy zjeździe mało nie zaliczył gleby, jak na oszronionej trawie zaczął mu tańczyć tył. Powoli wstaje dzień. Widać, że pogoda będzie ładna. Zero wiatru, ale cały czas zimno. W lesie wszystko zamarznięte, razem z moim piciem w camelbagu ;) Muszę rozgryzać lód, aby coś się napić.
52:41 od poprzedniego

PK7 - jezioro
Niby prosto, do asfaltu, a potem w las. Traf chciał, albo ta świetna mapa, ze skręcamy za wcześnie i jedziemy równolegle, ale nie możemy znaleźć żadnego jeziora i kolejnego PK. Widzimy pierwsze sarny. W końcu dojeżdżamy do pierwszych zabudowań, co pozwalam nam określić się, gdzie jesteśmy. Wracamy i skręcam w inną odnogę. Za chwilę znajdujemy PK, usytuowany nad pięknym jeziorem. Robimy mały popas i jedziemy dalej.
63:55 od poprzedniego

PK12 - ambona
Nawigacyjnie robi się coraz ciężej. Niewe prowadzi przez las, potem polami, potem asfaltem. Wspólna decyzja, potem okazało się, że beznadziejna, że atakujemy od południa. Teraz widzę tam krechę, która oznacza utrudnienia oraz rzeczkę. Planując nie widzieliśmy nic. Ze wsi tarabanimy się przez pola (baaaaaaaardzo gliniaste) do pierwszej zauważonej ambony. Jednak skucha na Maksa, bo to nie ta. Nagle z krzaków wychodzą leśne ludki, czyli piesi. Pokazują, gdzie jest PK, ale uprzedzają przed rzeką. Rzeczywiście wije się takie coś i nie można tego przejść suchą stopą. Trochę na azymut staramy się wrócić do wsi. Nagle wchodzimy na gospodarstwo, gdzie uprzejma Pani puszcza nas przez środek pokazując mostek. Dalej już z grupką spotkanych jedziemy dalej. Znalezienie PK nie jest łatwe. Niewe robi rekonesans i w międzyczasie PK zostaje namierzony przez innych Harpów. Czuję, ze ta wędrówka po krzaczorach dał mi w kość. Powoli mam problemy z równym oddychaniem. Można było trochę dalej na północ asfaltem i zaatakować z innej strony, ech, gdy człowiek wiedział ;)
144:46 od poprzedniego

PK14 – wieża widokowa
Dalej mamy „normalne” fragmenty, czyli w miarę płasko, równo i przez las. Momentami robi się nawet bardzo gorąco. Zdejmuję część odzieży. W miarę szybko namierzamy kolejną górę, tym razem Jelenią Górą. Znowu wspinaczka + trochę z buta. PK fajnie usytuowany. Brakuje nam wody i powoli szukamy sklepu.
98:16 od poprzedniego

PK18 – most kolejowy
Kolejna wtopa. Pojechaliśmy szlakiem w kierunku Rozłaziono. Okazało się, że mieliśmy koleją wspinaczkę (teraz widzę poziomice). Jedyny plus to stado jeleni na naszej drodze. Teraz widzę, że trzeba było zjechać z PK14 na południe i do miejscowości podjechać z drugiej strony. Przed PK wizyta w sklepie, gdzie nie było ani wody niegazowanej, ani żadnego izotoniku. Mały popas i jedziemy dalej. Most kolejowy znaleziony łatwo. Mam coraz większe problemy z oddychaniem, co nie odpuści mnie aż do końca ;(
98:23 od poprzedniego

PK17 – skrzyżowanie dróg
W tym momencie decydujemy się wracać w kierunku bazy. Na oko mamy ok. 40 km. Odpuszczamy PK20. Wylatujemy na asfalt i Niewe mnie ciągnie. Nogi mam mocne, ale mam problemy z normalnym oddychaniem. Nie wiem, czy to jakaś dolegliwość (drugi raz w tym roku, identyczne objawy były w Istebnej) czy też kiepskie żarcie i mój wielki brzuch ugniata mi wnętrzności. Ogólnie ciężko. Pomimo to mijamy kilku Harpów. Po drodze mała kawka na stacji i kierujemy się na PK17. Zaczyna padać. Przy skręcie do Wajcherowa o mało co nie wpadłbym na Niewe, gdy ten hamował. Chwilę potem samochód z przyczepą sprzątnąłby mojego zioma na pobocze, ale na szczęście obyło się tylko strachem. Zgodnie z mapą skręcamy na Gniewowo, a potem szukamy skrętu w las. Spotykamy dwóch Harpów, z którymi do końca szukamy PK17. Kręcimy się po okolicznych krzakach,. ale nic nie widać. Decydujemy się na zjazd w kierunku bazy na azymut pierwszą przecinką. Nagle wypadamy na drogę, która prowadzi do PK. Ktoś z przeciwka tłumaczy prosto, przy błotku w lewo, potem w prawo i rzeczywiście jest PK17.
170:33 od poprzedniego

Potem karkołomnym zjazdem w dół do bazy. Robi się już ciemno. Niewe jedzie bez lampki, ale po Istebnej ten zjazd to pikuś. Przez tory i stację do Redy i powrót do bazy krajową drogą po ciemku i w deszczu. Szczęśliwie zdobywamy metę 15 minut przed czasem.

Podsumowanie.
7 PK 27 punktów (137 i 138 na 302 startujących to więcej niż połowa)
Fajna impreza, fajna atmosfera, fajna przygoda.
Sporo błędów i ujechaliśmy się jak konie po westernie.
Jestem nieusatysfakcjonowany moją przypadłością, jechałem na pół gwizdka, a moc w nogach była. Coraz bardziej ta orientacja mi się podoba i chyba kupię sobie w końcu mapnik ;)
Kategoria >100, zawody



Komentarze
Goro
| 13:46 wtorek, 20 października 2009 | linkuj Właśnie najlepsze w tym wszystkim jest to, że na takich imprezach coś od czegoś zależy, a nie tylko gnanie przed siebie ile pary w nogach ;)
tomalos
| 12:41 wtorek, 20 października 2009 | linkuj Damian miał chyba łańcuch z kosmosu ;)
Wy błądziliście przy 12 a ja przy 14, sporo zależy od której strony się najedzie na punkt.
Pozdrawiam
Niewe
| 12:47 poniedziałek, 19 października 2009 | linkuj DMK77: Co to za łańcuch?
Może też sobie taki kupię ;-)
Goro
| 11:10 poniedziałek, 19 października 2009 | linkuj zdecydowanie, ale myślę, że główne znaczenie miała tu głowa i noga ;)
Pomimo jakiegoś tam przygotowania teoretycznego to popelniliśmy z Niewe dziecinne błędy. W takim przypadku najlepszy łańcuch nie pomaga.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa kojni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

stat4u