Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

weekend

Dystans całkowity:10856.42 km (w terenie 4072.00 km; 37.51%)
Czas w ruchu:514:07
Średnia prędkość:21.12 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Liczba aktywności:158
Średnio na aktywność:68.71 km i 3h 15m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
37.97 km 0.00 km teren
01:36 h 23.73 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Noworocznie

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 2

Sylwester był spokojny, to można było ruszyć się z rana na objazd miasta.
Ruszyłem w kierunku najbliższego Maca, bom był lekko głodny. Jednak do otwarcia Maca 24h pozostało ponad 2 godziny ;) Trudno, ruszyłem dalej na głodnego. Przez centrum chciałem skierować się w kierunku Stadionu Narodowego, jednak na Marszałkowskiej złapałem kapcia. Sporo szkieł na drogach i chodnikach i jeden zadzior przebił się przez moją antyprzebiciową wkładkę ;) Szybka wymiana i ruszam na drugą stronę Wisły. Scena pod Narodowym już prawie rozebrana. Dalej Jagiellońską do Tarchomin i Północnym do domu. Miasto puste. Samopoczucie super. Rok zaczął się fajnie, rowerowo i jeszcze znalazłem grosika. Mam nadzieję, że tak będzie przez cały rok ;) 
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
55.74 km 1.00 km teren
02:05 h 26.76 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

poświąteczna spalara

Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 01.01.2014 | Komentarze 0

Po świętach postanowiłem ruszyć się z rana. Rodzina jeszcze śpi, a ja ruszam lekko asfaltem w kierunku Leszna. Wiatr z boku lekko pomaga. Jedzie się całkiem sprawnie. W Lesznie nawrotka i wracając zajeżdżam do siostry do Wiktorowa. Szybka kurtuazyjna wizyta i już wracam nazad. Traktem Królewskim do Lipkowa i dalej przez Izabelin i Klaudyn wracam na Bemowo. Pod koniec spaliłem się totalnie, gdyż jechałem na czczo. Małe zakupy i zajeżdżam do domu na pyszne śniadanie ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
30.57 km 0.00 km teren
01:18 h 23.52 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

urlop

Poniedziałek, 4 listopada 2013 · dodano: 17.11.2013 | Komentarze 0

Dzień urlopu.
Do sądu i do Decathlona - później po syna do przedszkola ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
182.38 km 90.00 km teren
09:46 h 18.67 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

46 Harpagan - Kwidzyn

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 17.11.2013 | Komentarze 3

Kolejny Harpagan zaliczony. Na wiosennym nie byłe, w tym roku mało startowałem, to się cieszyłem podwójnie.
Pojechaliśmy z Jankiem, Niewe i Che. Jednak tuż przed wyjazdem okazało się, że startuję tylko z Jankiem. Reszta jedzie krajoznawczo.

Z przygodami, długo, ale dojechaliśmy. Na miejscu okazało się, że mamy kwaterę na stracie Harpa ;)

Przygotowania, piwko, formalności, składanie wszystkiego do kupy i spać.

Rano ciemno, głucho i zimno (poniżej zera). Mapy dostaliśmy i się zaczęło. Strategia - jedziemy po tłustych punktach.
Zaczyna się © Goro

Ruszamy na południe. We mgle wydostajemy się z Kwidzyna. Pierwsze dwa punkty PK 13 i PK 19 jakoś zdobyte, choć nie obyło się bez błądzenia. Pomimo świtu nadal mgła i wilgoć w powietrzu. Wszystko się skrapla. Ruszamy na drugą stronę Wisły.
Po drodze PK 5 i PK 9 zdobyte. Ruszamy na PK17, gdzie ponosimy klęskę. Długo szukamy przecinki, potem marsz po lesie na azymut. Dzięki innemu uczestnikowi w końcu znajdujemy PK17. Okazało się, że to dopiero połowa sukcesu. Powrót był koszmarem. Postanowiliśmy zjechać nad Wisłę, gdzie droga szybko się skończyła. Kolejna przeprawa po rozlewiskach Wisły. W końcu docieramy do cywilizacji.
Dalej błąd - ruszamy na PK10 co było zbyteczne - nie ukrywam, że to ja nalegałem ;(
Wracamy do mostu i kierujemy się z wiatrem na północ.
PK 6 potem PK18 było bezproblemowe. Wiem, że dalej było PK 14 i PK8. Tutaj robiło się już krucho z czasem, a Janek zaczął niedomagać. Udało się zrobić jeszcze PK 12, PK 16 i na koniec PK3. Na resztę nie starczyło czasu. Ruszamy do mety. Janek zostaje gdzieś z tyłu. Na metę dojeżdżam sam.

Wynik przeciętny, ale miałem frajdę z jazdy. Dzięki Jankowi nie umęczyłem się tak bardzo. Oczywiście można było to wszystko ułożyć inaczej, ale swoje przejechałem i to się liczy ;)

Później oczywiście wyniki i integracja ze Skierniewicami ;)
Kategoria weekend, zawody


Dane wyjazdu:
137.32 km 80.00 km teren
07:14 h 18.98 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

MTBO Wiązowna

Sobota, 5 października 2013 · dodano: 14.10.2013 | Komentarze 2

Ja co roku wybieramy się na MTBO. Fajna impreza i jest dobrym przetarciem przed Harpaganem. Ustawiam się z Jankiem na pociąg. Niewe ma dojechać autem.
ustawka na Zachodnim. W pociągu poznajemy kolejnego uczestnika, który miał z nami jechać, ale odpadł na pierwszy PK ;) Szybko i sprawnie docieramy na start, gdzie mamy sporo zapasu czasowego. Dociera Niewe. Szykujemy się. Rozdanie map. Hmm na tej mapie nic nie widać. Zapowiada się nieźle. Ruszamy.
Nie mam głowy do opisywania każdego punktu. Generalnie okazało się dosyć ciężko. Bardzo dużo terenu i piachu. Mało asfaltów. Jedzie mi się słabo. Niewe cały czas z przodu. Janek raz odpada, raz dobija do nas. Punkty zdobywamy raczej z trudem. Czas płynie. Sporo czasu tracimy na jakąś kapliczkę, a potem na lipę. Mając ok 9 punktów z 15 jesteśmy an dole mapy. Na metę mamy spory kawałem i zostało nam ok godziny. Próbujemy zdobyć jeszcze jeden punkt, ale na 30 minut przed końcem odpuszczamy i zaczynamy powrót. Gubimy drogę. Wracamy. Nie ma jednej prostej drogi. Decydujemy się na wariant na około, ale szybko asfaltem. Pomimo tego wszystkiego spóźniamy się na metę ok 30 minut i wszystkie punkty idą się walić....
Na mecie żarcie, pogaduchy, losowanie nagród. Robi się chłodno i ciemno. Wracamy z Jankiem na pociąg. SKM dosyć szybko przyjeżdża i powrót do W-wy. Na peronie sprawdzam przednie koło, które cały czas dziwnie się kręci. Okazuje się, że nie miałem dociśniętego zacisku i rower jechał slalomem. Po dokręceniu zupełnie inaczej prowadzi się rower. Przejechałem 100 KM z odkręconym kołem ;)
Kondycja taka sobie. Plus, że nie boli dupa, ręce i kark. Nie wiem, czy dobrze to rokuje przed Harpem, ale się zobaczy. Generalnie było fajnie, ale wynik do dopy - tak jak tu:
Tak się zaczynało i do dupy się skończyło ;) © Goro

Trasa tutaj:
/1756513
Kategoria weekend, zawody


Dane wyjazdu:
176.76 km 0.00 km teren
06:59 h 25.31 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

ku synu

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 01.09.2013 | Komentarze 4

Mój starszy syn pojechał na obóz skateowy do miejscowości Przysucha koło Radomia. Dokładnie nie pojechał, a ja go tam zawiozłem tydzień temu. Se pomyślałem, że go odwiedzę i zrobię to rowerem. Dystans nie jest jakiś wielki, dookoła są pociągi to se jakoś wrócę.
Plan zatem jest. Szukałem ewentualnych towarzyszy, ale moi Szwagrzy gdzieś się porozjeżdżali, a towarzystwo rowerowo-naleśnikowe zarobione.
W planie było wyjechać z samego rana, bo zapowiadali upał. Plany jednak są po to, aby je zmieniać. Ze względu na rodzicielkę, której coś tam miałem pomóc, wyjechałem dopiero przed 11. Dla urozmaicenia codziennych dojazdów do pracy, w drogę wybrałem się moim starym, miejskim szkotem. Cube nie do końca jest sprawny, a tu mam trochę cieńsze opony, sakwę, więc zdecydowałem się na poczciwego singla.
Z Bemowa, przez Włochy skierowałem się na krajową 7. Raszyn, Janki i już jestem na drodze do Radomia. Szerokie pobocze, jedzie się elegancko. Słońce pali i oczywiście lekki wmordewind. Główną droga miałem coś ok 50 KM. Gdzieś przed Grójcem zjechałem na boczne drogi, bo się trasa szybkiego ruchu zaczęła.
Na pierwszej stacji zrobiłem pierwszy popas. Popas w sensie uzupełnienie płynów, bo dosyć ciepło było. Popiłem, napełniłem bidon i pojechałem dalej. Droga już wąska, bez pobocza i spory ruch. Zaczynają się nawet małe górki.
Kole 90 km zatrzymałem się drugi raz, co by coś zjeść. Jakiś mały rynek, buda z zapiekankami, więc strzeliłem sobie piwko i spiczkę.
Pani pyta - duża? Oczywiście, ja duży to i zapiekanka duża. Problem w tym, że widząc inne sprzedawane zapiekanki myślałem, że to właśnie są duże. Dostałem mega zapiekankę, która miała dobry metr długości. Zjadłem, ale sporo mnie to kosztowało.
Na miejsce miałem jeszcze około 40 km. Po odpoczynku już mi się źle jechało. Upał, samotna jazda, lekkie górki, rower singiel, wmordewidn, zapiekanka w brzuchu - to wszystko powodowało, ze już nie mogłem znaleźć rytmu. Im bliżej mety tym bardziej zaczęła mnie boleć głowa. W związku z tym był 3 pitstop na tabletkę. Jednak w wiejskim sklepie nie było tabletek, ale uprzejma Pani poratowała mnie swoją. Znowu popiłem i jakoś doturlałem się do syna mego. Było już po 16.
Z synem wypiłem piwko, pogadaliśmy i poszliśmy nad jezioro, gdzie się przekąpałem. To mi dobrze zrobiło. Trochę się schłodziłem i od razu lepiej mi się zrobiło. Lekko odsapnąłem, wziąłem jeszcze szybki prysznic i przed odjazdem opierdzieliłem schabowego ;)
Robiło się jednak późno, a musiałem zdążyć jeszcze na jakiś pociąg. Po zaciągnięciu języka u miejscowych, decyduję się dojechać do Radomia.
Zatem ruszam. Kieruję się główną drogę. jedzie się znacznie lepiej. Wiatr już ucichł, dobry asfalt, zatem mknę przed siebie. Do Radomia okazało się, że jest więcej niż mówiono. Było ponad 40 km. Wiem, że mam pociąg ok. 20. Dochodzi 20, a ja wjechałem dopiero do Radomia. Pytam się o dworzec, a Pani mówi, że jeszcze jakieś 8 km prosto. Musiałem przejechać chyba cały Radom. Na dworzec wpadam kilka minut po 20. Pociąg mam 20:12 ;) Na styk. Zdążyłem jeszcze polecieć na CPN i zakupić se 2 piwka na drogę.
Droga do W-wy to ponad 2 godziny. Jest przedział na rowery. Zasiadam i zaczynam konsumpcję ;). Droga mija w miarę szybko, w towarzystwie okolicznych słoików i przesympatycznej Pani konduktorce. Wysiadam na Zachodniej i docieram do domu.
Całkiem udany dzień. Trochę było za gorąco w pierwszej części. Potem jechało się elegancko i pewnie jeszcze kolejnych kilka dyszek bym spokojnie przejechał. Na koniec lata złapałem jeszcze trochę kolarskiej opalenizny. Chyba zaczynam myśleć o rowerze szosowym ;)

Kategoria >100, weekend


Dane wyjazdu:
141.56 km 70.00 km teren
06:46 h 20.92 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

jeszcze trochę i nic by z tego nie było...

Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 01.07.2013 | Komentarze 3

Kolejne podejście pod Wyszogród.
Po bardzo intensywnym tygodniu pracy, który trwał 6 dni, po wczorajszej podróży nad morze, nie daje sobie wolnego, tylko ustawiam się z Niewe i Che. Jak zwykle jadę do Złego Domu, gdzie mam nadzieję zobaczyć ich gotowych. Jak zwykle się pomyliłem. Totalna degrędolada. Znajomi, śniadanko, piwko. Ruszamy dopiero po 12, choć było ryzyko, że do wyjazdu nie dojdzie w ogóle.
Jest chłodno, ale da się jechać na krótko. Omijamy bokiem błota, aby dupą w nie wpaść. Niewe zalicza pięknego orła po zahaczeniu kierą o drzewo i w stylu slow motion centralnie dupą wpada w wielką kałużę błota ;) Na szczęście nic się nie stało. Dalej napieramy na zachód. Po 30 minutach od wyjazdu zaczęło się poszukiwanie sklepu. Na szczęście znaleźliśmy taki już na końcu KPN. Sklep był tak przytulny, a piwo tak dobre, że długo nie mogliśmy się poderwać. Dzięki temu nasz Wyszogród po raz kolejny został niezdobyty. Ze względu na brak czasu, upojenie alkoholowe, decydujemy się na powrót. Całkiem sprawnie cały czas lasem ciśniemy na Roztokę. Tam, jak zwykle uprzejmie panie goszczą nas sokiem, lodem i piwem. W między czasie dostałem telefon od starszego. Mam jeszcze kurs na Łomianki. W związku z tym razem jedziemy do Mariewa, gdzie Niewe i Che zawijają do siebie. Ja przez Truskaw, Sieraków cisnę na Łomianki. Muszę jeszcze poszukać apteki, którą znajduję w nowym centrum Auchan. Po odwiedzinach u staruszka ruszam do domu. Mocno zmęczony i głodny docieram do domu o 21. Niezły dystans udało się uzbierać. Nie było nawet żadnego zgonu. Jutro, jak zwykle do roboty na rowerze.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
48.24 km 0.00 km teren
02:03 h 23.53 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

szwagrowo

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 0

Tym razem ustawka z Rooterem, który odstawiał samochód na Pragie do warstatu. Zaoferowałem swoje torzystwo. Z Bemowa siknąłem do Wilenskiego, gdzie spotkałem rzeczonego. Dalej bulwarami na Wisłą pognaliśmy w stronę Klaudyna, gdzie wskoczyliśmy na piwko. Dalej Lipków, gdzie się rozstaliśmy. Powrót na Bemowo.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
75.07 km 30.00 km teren
03:29 h 21.55 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

a takie plany były !!!!!!!

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 21.05.2013 | Komentarze 6

Ustawka z Niewe i Che w Domu Złym. Warunek:
- rano
- mają być gotowi
- lecimy na NDM i dalej nad Zegrze
Niewe utargował na 10. Dodatkowo pociągnąłem jeszcze Rootera. Z rana więc ruszam w znanym kierunku przez Lipków, potem Traktem Królewskim, który prawie jest już zrobiony. Pod bramą spotykam Szwagra z całą rodzinką ;) Wbijamy się do Domu Złego, a tam lajcik. Są jeszcze znajomi z dnia poprzedniego, kawka, piwko, gadki, szmatki i tak do 12 !!! W końcu ruszmy do KPN we trzech. Che zostaje z resztą.
Szybka runda po okolicy. Szybka bo roje komarów oraz Niewe na nowym rowerze jest szybszy niż zwykle. Rooter trochę nie nadążał, ale i tak w pewnym moemencie był przed nami ;))
Powrót do Domu Złego. Piwko, pogaduchy i trza wracać do mojego najmłodszego rota wirusa ;)
Fajna pogoda, fajny dzień, ale rowerowo minimalistycznie z tego co było planowane ;(
PS. V max na prostej na asfalcie ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
61.09 km 25.00 km teren
02:31 h 24.27 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

alone

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 13.05.2013 | Komentarze 5

Miała być ustawka z Niewe i Che, ale nie wyszło.
Mieliśmy się styknąć rano. Potem było przełożenie na popołudnie. W końcu ruszam sam. Jadę w kierunku Domu Złego. Jadę przez Lipków, a potem niebieskim szlakiem. W lesie mokro o błotniście. Dom Zły pusty więc jadę sam na Roztokę. Jadę tam bo tylko tam jestem w stanie sam trafić ;) Nie mam mapy, nie mam przewodnika ;(
Roztoka okazuje się być dość blisko i po zaledwie 30 km jestem na miejscu.
Tutaj miałem epickie spotkanie z Panią barmanką:
- Poproszę piwo z kija
- Niema, jest butelkowe
- Poproszę butelkowe - kasztelana
Pani bierze piwo ze skrzynki i ma już odtwierać.
- Zimne - się pytam
- Nie
- To ja dziękuję, nie będę pił ciepłego piwa. - A co jest zimnego?
- Nic !
- No to ja dziękuję - i odszedłem z niczym.
Na zewnątrz próbowałem zjeść banana, ale roje komarów mi to uniemożliwiły.
Co robić - zawijam się nazad.
Z racji braku mapy, nie chcąc wracać tą drogą co jechałem, postanowiłem wracać asfaltem. Wiem, że asfalt jest rakotwórczy, ale ja lubię se pośmigać ;)
Zawijam na Leszno, a potem na W-Wę. Przed Zaborowem z lasu wyszedł koleś, który wjechał na asfalt parę metrów przede mną. Myślę, mam wsparcie. Koleś zaczął od mocnego uderzenia, ale po paru metrach osłabł. Za Zaborowem wyprzedziłem, uprzejmie zapytałem, czy jedzie na W-wę i wysunąłem się na leadera. No i tak jechaliśmy. Ja z przodu, on z tyłu. Myślałem, że da zmianę, ale tylko słyszałem jak miesza biegami. No cóż - ja jechałem swoje (30-32 km/h). Gdzieś w połowie drogi do Babic zauważyłem z przeciwka znajome auto, a w środku dwie znajome gęby, odpicowane jak na odpust w Borzęcinie. To byli Niewe i Che wracający dopiero z jakiś rodzinnych wojaży. Pomachalim se i pocisnąłem dalej. Przed Babicami kolesia z tyłu już nie było. Nawet nie wiem, kiedy odpadł. Przez Latchorzew wróciłem do domu.
Szybki wypad. Dosyć intensywny. Tego mi trzeba było ;) Jeszcze tylko szybka kąpiel na Statoil (taki kącik rowerowy zrobili, gdzie nawet rower można umyć ;) i małe zakupy (4xKasztelan). Teraz cały tydzień do roboty ;(
Kategoria weekend


stat4u