Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
50.08 km 0.00 km teren
02:32 h 19.77 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca plus burzysyn

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 0

Do pracy i z pracy standard.
Wieczorem wypad z synem na miasto. Na początku pokazałem mu moją drogę do pracy (żeby wiedział jak ma jechać sam), a potem przez Pola Mokotowskie nad Wisłę.
Powrót Gwiaździstą do domu.
Kategoria praca


Dane wyjazdu:
16.34 km 0.00 km teren
00:45 h 21.79 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca

Poniedziałek, 22 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 0

Do pracy standardowo.
Z pracy jechałem chodnikiem. Chodnik wjechał na przystanek, a ja na nim. Na przystanek właśnie wjeżdżał autobus, który mnie obtrąbił. Z racji tego, że nie wiedziałem za co, uprzejmie zatrzymałem się i wygarnąłem kierowcy co o nim myślę, w obecności całego autobusu ;)
Kategoria praca


Dane wyjazdu:
109.00 km 60.00 km teren
04:45 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

szybka setka

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 1

Miało być fajnie i gwarno, a wyszło jak zwykle.
Z wielkich zapowiedzi na placu boju zostałem ja i Niewe.
Miało być w lewo, a było w prawo. Zamiast Niewe do mnie, ja lecę do Niewego. Spotykam go pod bramą, jak brandzluje się z czymś. Lecimy przez błotny KPN do NDM. Przez Wisłę na drugą stronę i dalej w kierunku wałów na Dębe. Wały przelatujemy w szybkim tempie. Za zaporą natrafiamy na jakiś festyn. Robimy piwko i lecimy dalej. Nie ujeżdżamy daleko bo zachęcający napis skierował nas do baru nad samym zalewem. Tam czekamy długooo na michę, umilając sobie czas widokami różnej maści kobiet i muskularnych, bezszyjnych, wytatuowanych typów, chlejącyh gorzałę w słońcu.
Dalej w korku przez Zegrze do Nieporętu. Tam kanałkiem na Bródno i dalej Grotem do W-wy. Pod mostem roztaję się z Niewe, który pędzi na niecodzienne spotkanie Che.
W końcu coś pojeździliśmy i coś poczułem w nogach.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
34.14 km 0.00 km teren
01:42 h 20.08 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

żarcie zamiast jazdy

Piątek, 19 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 6

Rano do pracy. Po robocie ustawka z Che i Niewe.
Mało co nie doszłoby do spotkania, gdyż burza walnęła koło 16. Jednak oni nie pękają i śmy pojechali.
Planu nie było. Jednak plan był bo chciałem zrobić swoje łożyska. Pojechaliśmy do centrum do jednego serwisu, ale dupa nie mają :(
Zrobiło się już późno i głodno. Ja chciałem kebaba i go dostałem. Oni zgłodnieli od patrzenia, więc wymyślili pizze. No i z kebaba pojechaliśmy na Barską. Pizza na stojaka z piwkiem w ręku.
Później już z górki. Do Bemola, po piwku i do domu.
Gówno nie jazda, ale przynjamniej do domu wróciłem syty ;)
Kategoria praca


Dane wyjazdu:
16.42 km 0.00 km teren
00:45 h 21.89 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · dodano: 24.08.2011 | Komentarze 0

Tym razem na Cubie. Zacząłem poszukiwania łożysk do suportu. Drogo i nie ma żadnego wyboru. Poczekam na to co Che zaproponuje ;)
Kategoria praca


Dane wyjazdu:
32.10 km 15.00 km teren
01:34 h 20.49 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kto tak potrafi?

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 11.08.2011 | Komentarze 20

Niby to takie proste, pójść pojeździć na rowerze - fak.

Ustawiłem się z Niewe, coby coś pokręcić. W międzyczasie zagaiłem Szwagra, ale ten nie mógł. Raczej mógł, ale w drugą stronę. Przyjechał do mnie i razem pojechaliśmy do Niewe.

U Niewe, jak u Niewe. Zamiast jeździć na rowerze, piliśmy piwo ;)

W końcu poderwałem dupę i ruszyliśmy do KPN-u. Nie ujechaliśmy daleko, jak w Roztoce zachciało im się jeść. Oni jedli, a mnie jadły komary.

Po konsumpcji Szwagier wracał na wiochę, bo coś tam musiał, a my z Niewe polecieliśmy gdzieś przed siebie. Ujechaliśmy może ze 2-3 km, jak nagle poczułem uderzenie w lewy pedał i czuję jak lecę przed siebie. Przeturlałem się, w powietrzu zacuurviając kolanem w coś i leże jak długi. Przy mojej masie takie oberki wymagają zwinności jak kot ;)
Niewe z niedowierzaniem patrzy na mnie, a raczej na moje przednie koło. Ja cały, ale dalszej jazdy nie będzie .......
kto tak potrafi? © Goro

Fak, i co dalej?
Obręcz pęknięta, szprychy w chiński X, generalnie GAME OVER.
No i poszliśmy z buta do Roztoki. Tam nas odebrał wspomniany już Szwagier.
Potem musiałem ochłonąć przy kilku piwach. Powrót wozem technicznym z żoną.

No i co trza coś teraz z tym zrobić.
W poniedziałek objechałem kilka sklepów:
- a to nie mają obręczy
- a to mają 36 szprych, a ja mam 32
- a że się nie oplaca przeplatać
- a że lepiej nowe koło
- a że to co miałem to chiński szajs

No i zrobić?
Jest tylko jedno wyjście - telefon do przyjaciela............i dzwonię do CHE, która obiecuje coś pomóc.
Teraz siedzę i czekam na telefon od niej ..........

Update:
Che stanęła na wysokości zadania i zadzwoniła ;) Załatwiła nowe koło, które już odebrałem. Podobno mocniejsze - zobaczymy ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
108.70 km 90.00 km teren
05:51 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Supraśl Giga

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 9

Kolejna Mazovia.

Po urlopie w górach aż szkoda tracić formę.

W Jaworkach wstępnie ustawiłem się z Che. Niewe gdzieś znowu buja na północy. Ustawiłem się więc głupio wycofać się.

Pierwszy powód to cholernie daleko. Dopiero później zobaczyłem, że to ponad 200 km. Dodatkowo ciągle padający deszcz i planowane opady zniechęcały mnie.

Jednak jak Che zagaiła czy wymiękam, twardo odrzekłem, ze nie ;)

Ustawka u Chce o 7. Udało się rowery wsadzić do auta, więc prędkość przelotowa mojego bolidu wzrosła ;)

O dziwo na miejsce docieramy bardzo szybko i mamy sporo zapasu. Coś tam jemy, skręcamy sprzęty, przebieramy się i w końcu jedziemy na rozgrzewkę.

Szybko natrafiamy na Pawła. Razem kręcimy po okolicy i nagle okazuje się, że zrobiliśmy prawie 12 km ;) Trochę szkoda pawera, bo przed nami, jak się okazało na miejscu 95 km. Noga nawet podaje, ale nie czuję świeżości.

Przed startem spotykam Theliego i zamieniamy kilka słów. Potem start i dłuuuuuuuuugie pedałowanie.
Początek nawet jakoś szedł. Tym razem rozjazd na Giga był dosyć szybko (ok. 25 km) więc zdecydowałem się na to co planowałem, a więc dystans dla mężczyzn (i dla Cze ;)

Po rozjeździe próbowałem łapać się z rożnymi grupkami, ale większość jednak odchodziła. Mi powoli odchodziła chęć jeżdżenia. Po powrocie na trasę Mega kryzys się powiększał. Końcówka to już zgon totalny. Same podjazdy i zjazdy, nie ma gdzie odpocząć, duszno i porno – jedym słowem masakra. Kolejni zawodnicy mijają mnie, a ja nie jestem w stanie nawiązać walki. Na szczęście udało się wydostać z tych pagórków i końcówka po szutrze, przez rzekę do mety.

Wynik słaby, ale przejechałem blisko 110 km po terenie. Myślałem, że będę ostatni, ale jeszcze kilka osób było za mną :)

Na mecie wita mnie Che, która wsadziła mi jedyne 30 minut ;) Gratulację za to oraz za 3 miejsce. Jak dekorowali Che, ja dochodziłem przy bufecie.

Potem bez większych ceregieli, kąpiel w jeziorze, przebiórka i powrót do domu, który połączony był z niedzielnymi korkami pod Wyszkowem.

Podsumowując, takiego zgonu dawno nie zaliczyłem. Z drugiej strony trasa była zaje...sta. Były szutry, górki, twardo, mało piasków i błota. Pogoda dopisała i nie padało prawie nic. Trza coś potrenować, bo widać, że urlop poszedł w gwizdek ;)

BTW, dlaczego na photo.bikestats.eu zrobili jakieś takie głupie ograniczenia? Nie można wrzucić fotki ;(
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
26.90 km 5.00 km teren
01:08 h 23.74 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

obejrzeć to co Papa kupił

Piątek, 29 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 1

Miałem jechać zarejestrować się na Mazovię, ale za późno wyszedłem z pracy i nie zdążyłem. Wybrałem się jednak bo mój Papa uparł się i kupił mi w Słomczynie rower kolarski. Coś tam wspomniałem o powrocie do korzeni i chęci zakupu szosy, a ten pojechał na giełdę i wyrwał coś bez mojej wiedzy.
Pojechałem bez przekonania, bo nie mam kasy na takie zakupy, nie mam gdzie tego trzymać i w ogóle nie po mojej myśli.
Sprzęt okazał się w miarę OK, trochę leciwy, ale ogólnie spoko. Osprzęt sprawny, nawet lekki, ładny, nawet mógłby być, ale ZA MAŁY - ryjem siedziałem przed przednim kołem.
W ten sposób nie mam trzeciego roweru, ale mój stary ma zamrożoną gotówkę i nie wiadomo co z tym dalej zrobić.
Może ktoś chce kupić tanią szosę na kilka stówek?
Pasuje na kogoś poniżej 185 cm wzrostu.
Ewentualne zdjęcia na maila.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
40.25 km 15.00 km teren
02:22 h 17.01 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

w końcu rodzinny Czerwony Klasztor

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 2

Mijają już dwa tygodnie urlopu i dzisiaj w nocy wracamy do domu.
W końcu wyszło słońce i można spróbować z najmłodszymi ruszyć na Czerwony Klasztor. Staramy się wcześniej wybrać i całym składem, z żonami, dziećmi oraz Che i Niewe ruszamy w trasę. Tuż przed Leśnicą najmłodszy Antoś przysypia, ale na postoju odzyskuje siły. Cze i Niewe jadą przez góry i mamy spotkać się w Czerwonym Klasztorze.
O dziwo tuż przed naszym celem usypia BartQ i mamy przerwę. Jeden śpi, drugi biega.
Po drzemce i małej przekąsce ruszamy z powrotem. Oczywiście jeszcze przed Leśnicą zasypia Antłan. Znowu przymusowy postój. Po 30-40 minutach jedziemy dalej. Przed Szczawnicą dochodzą nas Szatany i wszyscy jedziemy na wypasiony obiad, a potem jeszcze na zaje..ste lody.
Dla urozmaicenia przed Jaworkami oba chłopaki znowu zasypiają, ale udaje się ich doholować do samego domu.
Potem długie pakowanie i powrót do domu.

Nie sądziłem, że tak miło i fajnie można spędzić 2 tygodnie w górach, a nie na Mazurach czy nad morzem.

Nogę potrenowałem, teraz mogę spokojnie jechać do Supraśla ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
58.56 km 45.00 km teren
04:55 h 11.91 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

dalej z Szatanami

Piątek, 22 lipca 2011 · dodano: 27.07.2011 | Komentarze 0

Kolejnego dnia postanowiłem spędzić dzień z Che i Niewe i pojechać gdzieś dalej.
Po wnikliwej analizie mapy, skoro świt 13 ruszamy na Prehybę. Z Jaworek atakujemy do Szczawnicy, aby wtoczyć się pod górę rowerowym szlakiem. Miejscami te szlaki są nieprzejezdne. Mokro, kamienie i drogi rozwalone przez wyręb. Przed szczytem natrafiamy na niezły pion, gdzie środkiem szła pół metrowa dziura, wydrążona przez wodę. Ciężko było pchać rowery, nie mówiąc nic o jechaniu.
Docieramy do schroniska na Prehybie, gdzie robimy popas. Jak zwykle naleśniki oraz tym razem jak człowiek wypijam piwo ;)
Z Prehyby na..wiamy dla Szatana w dół do Rytra. Początek fajny, ale zaraz zaczęły się spore kamienie i z miłego zjazdu nici, jednak widoki urywają dupy ;)
Pod koniec zjazdu wpadamy na żółtą ścieżkę dydaktyczną, gdzie "woda przez wieki drążyła skały" - przez to nie dało się jechać.
Na końcu sami podrążyliśmy skały i ruszyliśmy do miasta. O dziwo pogubiliśmy się i zjeżdżamy trochę przed Rytrem.
Potem asfaltem, wolnym tempem dojeżdżamy do Piwnicznej, gdzie robimy kolejny popas. Tym razem super barowy obiad i na dobicie jeszcze buła z mięsem.
Było milo, ale zrobiło się dosyć późno, a przed nami jeszcze podjazd pod Obidze.
Ruszamy niechętnie i zaczynamy się piąć w górę. Na początku w miarę ok, ale pod koniec brakuje już przełożeń, mocy i przeszkadza niestrawiony obiad.
Mijamy Obidze i granicą jedziemy w kierunku Białej Wody. Z Rozdziele już w dół, jednak wszędzie mokro, ślisko i pełno owiec ;)
Docieramy do bazy zmęczeni, ale zadowoleni. Potem długo jeszcze wymieniamy się wrażeniami ;)
Kategoria weekend


stat4u