Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
97.70 km 30.00 km teren
04:45 h 20.57 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

kolejna pętla

Niedziela, 22 listopada 2009 · dodano: 23.11.2009 | Komentarze 0

Tym razem w drugą stronę i z Niewe. Ustawka na Płochocińskiej. Oczywiście 30 minut musiałem czekać. Zmarzłem jak pies, a jedyne towarzystwo to okolicznych handlarze z Żerania. W końcu ruszyliśmy. 500 m dalej kapeć u Niewe. Na pobocze i kolejne kilka minut postoju. Dalej już poszło. Nad kanałkiem do Rembelszczyzny. Po drodze niesamowicie zwalone drzewo przez bobry. Potem Legionowo i wzdłuż torów do Chotomowa i Skierd, gdzie odwiedziliśmy rodzinę Niewe i zostaliśmy poczęstowani kanapką i zaje….. nalewką. Dalej już asfaltem do Nowego Dworu Mazowieckiego, bo krótko z czasem. Po załatwieniu potrzeb na moście i łyku nalewki znowu asfaltem w kierunku W-wy. Na wysokości Palmir Niewe odbija. Ja jadę dalej. Cały czas pod wiatr. W Łomiankach chciałęm odwiedzić ojca, ale go akurat nie było ;( Dalej przez Młociny do Grota. Dopiero po drugiej stronie Wisły odczuwam ulgę i teraz wiatr mi już nie przeszkadza. Jednak ten odcinek od Nowego Dworu dał mi nieźle w kość. Do domu docieram nieźle wypruty. W ten sposób pękła kolejna prawie setka.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
132.00 km 90.00 km teren
07:15 h 18.21 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Szczepionka 2009

Niedziela, 8 listopada 2009 · dodano: 15.11.2009 | Komentarze 0

To już chyba tradycja. Drugi rok z rzędu Prunio organizuje przed zimą Szczepionkę. Jak dotąd skuteczną bo objawów grypy brak. Z Tarchomina mostem Grota na miejsce zbiórki (róg Górczewskiej i Lazurowej). Tam spotykam Niewe oraz innych bajkerów. Ruszamy w czeluście Kampinosu. Tempo spokojne i często stopowane przez organizatora. Część tras już znana, ale było parę miejsc, gdzie byłem pierwszy raz. Trasa cały czas w lesie, zero asfaltu, co daje w kość. Super pogoda, super widoki. Po koniec Niewe ucieka do siebie na wiochę. Jadę do koćca. Po drodze mycie rowerów w Klaudynie i przez Bemowo do domu. Dojeżdżam już po ciemku mocno wypruty. Dzień udany i mam nadzieję na kolejną szczepionkę. Na koniec kawałek trasy z mojego telefonu. Jak zwykle baterii nie starczyło na wszystko.
Kategoria weekend, >100


Dane wyjazdu:
71.86 km 25.00 km teren
03:19 h 21.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:1.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Cmentarna pętla

Niedziela, 1 listopada 2009 · dodano: 01.11.2009 | Komentarze 2

Znowu przyjemne z pożytecznym. Tym razem sam z Tarchomina na Wólkę zapalić lampkę. Potem dalej na północ na Nowy Dwór Mazowiecki i standardowo wałem powrót. W miarę ciepło i przyjemnie. Na cmentarzu kazali mi prowadzić rower, ale wytrzymałem tylko kawałek i do celu dojechałem na kołach ;) Powrót wałem z mordewindem. Wszystko OK, ale stopy zdrętwiały ;( Kolejne miłe popołudnie.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
68.29 km 30.00 km teren
03:15 h 21.01 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Tarchomin - Wesoła

Niedziela, 25 października 2009 · dodano: 26.10.2009 | Komentarze 0

Chciałem połączyć przyjemne z pożytecznym. Z Tarchomina na Grochów do Szwagra. Ze Szwagrem lasami do Wesołej, gdzie odwiedziłem cmentarz moich dziadków, ku dość dużemu zdziwieniu starszych osób (dwóch dziwnie ubranych kolesi jeździ rowerem po cmentarzu). W ten sposób 01.11 będę miał wolne ;) Po zapaleniu lampek, przejechaliśmy na druga stronę trasy lubelskiej i na czuja dojechaliśmy do Józefowa (bez Niewe nie ma nawigacji ;). Strasznie kręciliśmy się po różnych szlakach po bardzo fajnie pachnącym lesie. Dużo zwalonych drzew i pełno gałęzi, ale jazda super. Czasami widać jeszcze ślady ostatniej Mazovii. Z lasu wypadamy w Michalinie. Asfaltem do Grochowskiej i na BP umyć rowery. Baza u Szwagra, gdzie czeka już żonka. Super pogoda i super jazda. Mile spędzone przedpołudnie.
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
138.00 km 90.00 km teren
08:36 h 16.05 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

pierwszy Harpagan

Sobota, 17 października 2009 · dodano: 19.10.2009 | Komentarze 6

Na Harpa wybraliśmy się z Niewe. Miało nas być więcej, ale reszta wykruszyła się. Wyjazd po południu z W-Wy z korkach, po drodze ciasno i ogólnie długo. Docieramy ok. 22:30. Meldowanie w hotelu (obok bazy), rejestracja, odbiór numerów i chipów. Potem do pokoju i montowanie całego tego sprzętu. Spać idziemy ok. 1 AM. Pobudka 5:15, zbieramy cały ten majdan i na start. Zimno, wszystko w szronie, a na starcie kilkuset rowerzystów śmiesznie poubieranych. Dostajemy mapy, szybka decyzja, co do pierwszych punktów i w drogę. Nagle stop, Niewe nie wziął kominiarki i wracamy się, bo uszy odpadają. Za chwilę jedziemy dalej na pierwszy punkt. Decydujemy się jechać po tych „tłustych” punktach i zaczynamy od południa.

PK19 – punkt widokowy
Szybko asfaltem. Od samego początku czuję, że to nie mój dzień. Ciężko i brak mocy. Punkt zdobyty po wspinaczce na punkt widokowy. Jak się potem okaże, że takich punktów będzie więcej. Czułem się bardziej jak w górach, niż na Pomorzu.
57:53 od startu

PK11 – szczyt wzgórza
Jeszcze w sporej grupie zdobywamy kolejny punkt, również umiejscowiony wysoko. Niewe cały czas ponagla. Przy zjeździe mało nie zaliczył gleby, jak na oszronionej trawie zaczął mu tańczyć tył. Powoli wstaje dzień. Widać, że pogoda będzie ładna. Zero wiatru, ale cały czas zimno. W lesie wszystko zamarznięte, razem z moim piciem w camelbagu ;) Muszę rozgryzać lód, aby coś się napić.
52:41 od poprzedniego

PK7 - jezioro
Niby prosto, do asfaltu, a potem w las. Traf chciał, albo ta świetna mapa, ze skręcamy za wcześnie i jedziemy równolegle, ale nie możemy znaleźć żadnego jeziora i kolejnego PK. Widzimy pierwsze sarny. W końcu dojeżdżamy do pierwszych zabudowań, co pozwalam nam określić się, gdzie jesteśmy. Wracamy i skręcam w inną odnogę. Za chwilę znajdujemy PK, usytuowany nad pięknym jeziorem. Robimy mały popas i jedziemy dalej.
63:55 od poprzedniego

PK12 - ambona
Nawigacyjnie robi się coraz ciężej. Niewe prowadzi przez las, potem polami, potem asfaltem. Wspólna decyzja, potem okazało się, że beznadziejna, że atakujemy od południa. Teraz widzę tam krechę, która oznacza utrudnienia oraz rzeczkę. Planując nie widzieliśmy nic. Ze wsi tarabanimy się przez pola (baaaaaaaardzo gliniaste) do pierwszej zauważonej ambony. Jednak skucha na Maksa, bo to nie ta. Nagle z krzaków wychodzą leśne ludki, czyli piesi. Pokazują, gdzie jest PK, ale uprzedzają przed rzeką. Rzeczywiście wije się takie coś i nie można tego przejść suchą stopą. Trochę na azymut staramy się wrócić do wsi. Nagle wchodzimy na gospodarstwo, gdzie uprzejma Pani puszcza nas przez środek pokazując mostek. Dalej już z grupką spotkanych jedziemy dalej. Znalezienie PK nie jest łatwe. Niewe robi rekonesans i w międzyczasie PK zostaje namierzony przez innych Harpów. Czuję, ze ta wędrówka po krzaczorach dał mi w kość. Powoli mam problemy z równym oddychaniem. Można było trochę dalej na północ asfaltem i zaatakować z innej strony, ech, gdy człowiek wiedział ;)
144:46 od poprzedniego

PK14 – wieża widokowa
Dalej mamy „normalne” fragmenty, czyli w miarę płasko, równo i przez las. Momentami robi się nawet bardzo gorąco. Zdejmuję część odzieży. W miarę szybko namierzamy kolejną górę, tym razem Jelenią Górą. Znowu wspinaczka + trochę z buta. PK fajnie usytuowany. Brakuje nam wody i powoli szukamy sklepu.
98:16 od poprzedniego

PK18 – most kolejowy
Kolejna wtopa. Pojechaliśmy szlakiem w kierunku Rozłaziono. Okazało się, że mieliśmy koleją wspinaczkę (teraz widzę poziomice). Jedyny plus to stado jeleni na naszej drodze. Teraz widzę, że trzeba było zjechać z PK14 na południe i do miejscowości podjechać z drugiej strony. Przed PK wizyta w sklepie, gdzie nie było ani wody niegazowanej, ani żadnego izotoniku. Mały popas i jedziemy dalej. Most kolejowy znaleziony łatwo. Mam coraz większe problemy z oddychaniem, co nie odpuści mnie aż do końca ;(
98:23 od poprzedniego

PK17 – skrzyżowanie dróg
W tym momencie decydujemy się wracać w kierunku bazy. Na oko mamy ok. 40 km. Odpuszczamy PK20. Wylatujemy na asfalt i Niewe mnie ciągnie. Nogi mam mocne, ale mam problemy z normalnym oddychaniem. Nie wiem, czy to jakaś dolegliwość (drugi raz w tym roku, identyczne objawy były w Istebnej) czy też kiepskie żarcie i mój wielki brzuch ugniata mi wnętrzności. Ogólnie ciężko. Pomimo to mijamy kilku Harpów. Po drodze mała kawka na stacji i kierujemy się na PK17. Zaczyna padać. Przy skręcie do Wajcherowa o mało co nie wpadłbym na Niewe, gdy ten hamował. Chwilę potem samochód z przyczepą sprzątnąłby mojego zioma na pobocze, ale na szczęście obyło się tylko strachem. Zgodnie z mapą skręcamy na Gniewowo, a potem szukamy skrętu w las. Spotykamy dwóch Harpów, z którymi do końca szukamy PK17. Kręcimy się po okolicznych krzakach,. ale nic nie widać. Decydujemy się na zjazd w kierunku bazy na azymut pierwszą przecinką. Nagle wypadamy na drogę, która prowadzi do PK. Ktoś z przeciwka tłumaczy prosto, przy błotku w lewo, potem w prawo i rzeczywiście jest PK17.
170:33 od poprzedniego

Potem karkołomnym zjazdem w dół do bazy. Robi się już ciemno. Niewe jedzie bez lampki, ale po Istebnej ten zjazd to pikuś. Przez tory i stację do Redy i powrót do bazy krajową drogą po ciemku i w deszczu. Szczęśliwie zdobywamy metę 15 minut przed czasem.

Podsumowanie.
7 PK 27 punktów (137 i 138 na 302 startujących to więcej niż połowa)
Fajna impreza, fajna atmosfera, fajna przygoda.
Sporo błędów i ujechaliśmy się jak konie po westernie.
Jestem nieusatysfakcjonowany moją przypadłością, jechałem na pół gwizdka, a moc w nogach była. Coraz bardziej ta orientacja mi się podoba i chyba kupię sobie w końcu mapnik ;)
Kategoria >100, zawody


Dane wyjazdu:
5.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

nowy łańcuch, nowe opony

Piątek, 9 października 2009 · dodano: 19.10.2009 | Komentarze 0

8500 km i kolejny łańcuch przed Harpaganem


Dane wyjazdu:
75.51 km 75.00 km teren
03:27 h 21.89 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

maraton Jabłonna (pierwsze Giga)

Niedziela, 4 października 2009 · dodano: 05.10.2009 | Komentarze 0

Jak zwykle baza u mnie na Tarchominie. Niewe przyjeżdża samochodem. Na start jedziemy wałem. Przed samym startem weryfikacja ubioru i w drogę. Start dosyć ostry. Niewe mocno ciśnie, ale mam go zasięgu wzroku. W lesie mijamy się i na jednej z górek Niewe ucieka. Pierwsza część Mega prawie z blatu. W nogach jest moc, wszystkie podjazdy moje. Wyprzedam ludzi całymi grupami. Troche tłoczno, ale po rozjeździe na Giga robi sie pusto. Ok 45-50 km dochodzę Niewe, ale znowu na podjeździe ucieka. Po koniec wyprzedam gościa z 5 sektora, potem z 4. Chyba jest nieźle. Na metę wpadam 2 minuty za Niewe. Wynik całkiem całkiem, pierwsze Giga i najlepszy wynik w tym sezonie. Nawet w sektorze jesteśmy pierwsi z Niewe i przeskakujemy do 6 sektora (przyszły rok zaczynamy wszyscy Ja, Szwagier i Niewe z tego samego sektora). Myślę, że 4-5 sektor jest w naszym zasięgu, jeżeli zimę solidnie przepracujemy. Teraz przed nami Harpagan, a więc zupełnie inna bajka ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
48.00 km 0.00 km teren
01:58 h 24.41 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

praca + rejestracja na Jablonna

Piątek, 2 października 2009 · dodano: 03.10.2009 | Komentarze 0

Rano zimno. Po pracy bylem ustawiony z Niewe, ale wymiękł. Pojechałem na Wrotkowisko zapisać nas na ostatni maraton. Powrót nad Wisłą. Strasznie szybko robi się ciemno !!
Kategoria praca


Dane wyjazdu:
74.00 km 60.00 km teren
03:09 h 23.49 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Tarchomin, Nowy Dwór, Kampinos, Wiktorów

Sobota, 26 września 2009 · dodano: 02.10.2009 | Komentarze 0

Jak zwykle łącze przyjemne z pozytecznym - jazda na rowerze + wizyta u siostry. Umawiam się z Niewe w Kazuniu. Lecę całym wałem do Nowego Dworu i spotykam Niewe. O dziwo czekam tylko kilka minut ;) Potem jedziemy już znanymi tylko jemu szlakami. Nagle przy prędkości ok 15 km gleba. Jakiś kij sie zaplątał i było klasyczne OTB. Wszystko OK, tylko spodenki puściły na jajkach - szkoda, bo na przyszłość zostaje tylko w jednej parze. Rower cały i jedziemy dalej. Szlak zajefajny, podjazdy i zjazdy. Czujemy sporą moc po Istebnej i to daje frajdę. Niestety Niewe musi jechać już do domu, więc wracamy do Wiktorowa asfaltem i od Roztoki znowu lasem. Mamy jeszcze czas na dwa szybkie piwka i się roztajemy. Idę do siostry, gdzie czeka mnie zimne 40% i zona z samochodem. Bardzo udany dzień ;)
Kategoria weekend


Dane wyjazdu:
52.00 km 30.00 km teren
03:42 h 14.05 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

po Istebnej

Niedziela, 20 września 2009 · dodano: 02.10.2009 | Komentarze 0

Po maratonie nie odpuszczamy i jedziemy z rana w góry. Co to znaczy? To, ze maraton nas nie zmasakrował i mamy zapał i zapas sił. O dziwo moje płuca się zregenerowały i mogę jechać. Zaczynamy od kawałka Giga w przeciwną stronę. Jest ostro. Niewe i Szwage kręcą, ja oczywiście wcześniej odpuszczam - cały czas za ostro dla mnie. Na szczycie Kiczory pięknę widoki i MMS-y do żon z potwierdzeniem faktu, że nie chalmy (choć wczoraj miałem ochotę ;).
Szczyt Kiczory © Goro

Dalej Stożek, schronisko i piwko. Nadal piekne widoki i upał, który nas rozleniwia. Jedziemy dalej w kierunku Czantorii. Niewe tak nawigował, że sporo podchodziliśmy z buta. Na szczycie tłumy. Zjazd na Małą Czantorię to ciągły gwizd i uciekający ludzie. Potem szlakiem w dół. Zajefajny zjazd (pomimo moich hamulców) iiiiiii snake Szwagra. Trochę trwało zanim sie pozbieraliśmy i zjazd w dół do asfaltu. Po ustaleniu drogi chcemy ruszać dalej iiiiiiiiii snake u mnie. NA zjeździe ściąłem wentyl (odwulkanizował się od reszty dentki ;). Po zmianie asfaltami i remontowaną drogą do Istebnej. Końcówka słaba, ale przyjemna. Potem pizza, piwko i do domu. Weekend bardzo udany, choć bez większych sukcesów.
Kategoria weekend


stat4u