Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:5202.92 km (w terenie 3206.00 km; 61.62%)
Czas w ruchu:264:16
Średnia prędkość:19.69 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:102.02 km i 5h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
65.00 km 50.00 km teren
02:58 h 21.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia - Skarżysko

Niedziela, 25 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 1

Tak wróciłem z urlopu, aby móc pojechać na maraton w Skarżysku ;) Muszę sprawdzić w boju nowy sprzęt.
Tym razem ja biorę auto i jedziemy na miejsce z Niewe i Jankiem. Ustawka na Górczewskiej, gdzie chłopaki już czekają. Na miejsce dojeżdżamy o czasie. Z racji, że Niewe jest już gotowy jedzie mnie zarejestrować do biura zawodów. Ja składam rowery i przebieram się. Na rozgrzewkę jedziemy początkiem trasy, gdzie jest podjazd po bruku. Tak się rozgrzaliśmy, że zdejmujemy potówki i jedziemy na krótko. Niewe jedzie z 6 sektora, ja z Jankiem z 7. Plan jest prosty – dogonić Niewe. Start spokojnie, choć widzę, że przesuwam się do przodu. W lesie wąsko, więc nie ma szans na wyprzedzanie, ale jest czas na uspokojenie jazdy. Generalnie jedzie mi się dobrze i o dziwo cały czas wyprzedzam. Noga podaje, a rower chyba lżej jedzie niż stary Scott. Czuję się pewnie, więc cisnę dalej. Do 10 km asfalt i szeroki szuter. Pierwszy raz Niewe zobaczyłem przed skrętem w las z asfaltów. Hmm jest nieźle. Dochodzę go ok. 18 km i wyprzedzam. Po kilku km dochodzi mnie, ale nie na długo ;) Im dalej tym czuję ból pęcherza. Taka niby potrzeba, ale nie do końca. Z racji, że do mety mam jeszcze 40 km, postanawiam się zatrzymać. Kilka chwil trwa zanim moje drogi moczowe odblokują się i Niewe mnie wyprzedza. Ruszam w pogoń. Dosyć szybko go znowu dochodzę. Chwilę jedziemy razem i znowu zostaje sam. Nie zatrzymuję się na bufetach. Moc jest ze mną i o dziwo pozostała do końca. Cały czas napieram i o dziwo cały czas wyprzedam innych zawodników. Do mety dojeżdżam jako pierwszy z naszej trójki. Czekam na Niewe, a tu na metę wjeżdża Janek. Okazuje się, że Niewe miał problemy z łańcuchem. Czekamy na niego dosyć długo, ale szczęśliwie dojeżdża. Zaczyna padać, więc szybko pakujemy się do auta i wracamy do domu.
Podsumowując: udany dzień, udalo się wskoczyć do 5 sektora, zająć 3 miejsce w sektorze. Rower spisał się na 100% i mogę powiedzieć, że zakup był udany ;)

PS. Wpis na podstawie danych z Mazovi - cały czas nie mam licznika ;(
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
97.63 km 67.00 km teren
05:14 h 18.66 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Maraton Szydłowiec + dojazdy

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 0

Dzień wcześniej zrobiłem prawie 750 km samochodem i byłem lekko niewyspany i zmęczony. Ustawka z Niewe o 8:30 na Górczewskiej. Dojeżdżam na kołach. Potem sprint do Radomia i dalej do Szydłowca. Po drodze guma, ale nie w samochodzie tylko w kole u Niewe. Szybka zmiana na stacji i dalej w drogę. Przed startem robimy małą rozgrzewkę. Czuję moc, ale również ogólne zmęczenie. W związku z tym odpuszczam dalszą rozgrzewkę. Ruszamy z 7 sketora. Niewe ostro do przodu, a ja robię swoje (początki zawsze mam wolne). Nagle spora piaskownica, gdzie tracę z oczu Niewe i dalej jadę juz sam. Na początku przestoje, bo błoto i kałuże. Już widzę w myślach, jak Niewe daje środkiem i się nie myliłem ;) Oszczędzając sprzęt czekam razem z innymi. Potem przy pierwszym bufecie zaczynam czuć głód. Niby wszystko jest Ok, ale jakioś brak świeżości. Pewnie cały tydzień dojazdów do opracy zrobił swoje. Przezornie zatrzymuje się, biorę dwa banany, izotonik, dwa żele i jadę dalej. Po bananach, jednym żelu i całej butli pałerejda jakoś trochę lepiej. Lepiej było tylko do 45-50 km. Potem odcięcie i koniec mocy. Starsznie w dupę dały te trawiaste odcinki. Od 15 km do mety było już zamulanie i odliczanie do mety. Zaczęli mnie nawet wyprzedać ludzie, ale nie miałeś siły na walkę. Dopiero na kilka km przed metą zrobiło się normalnie, czyli twardo i zacząłem jechac w miarę normlanie. Na mecie był już Niewe. Wsadził mi ok 15 minut i miał rację, że ten maraton nie był podemnie. Potem szybkie mycie w zalewie i do domu - oczywiscie w korkach. Niewe wyrzuca mnie w Babicach, skąd na kołach dojeżdżam na Bemowo, gdzie czeka na mnie żonka z maluchem. Sprzęt na dach i do domu. Świetny dzień, świetna pogoda i miłe zmęczenie ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
76.75 km 0.00 km teren
03:20 h 23.02 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Noc Świętojańska - w pogoni za rabatami

Czwartek, 24 czerwca 2010 · dodano: 25.06.2010 | Komentarze 4

Razem z Niewe i jego bratem wzięliśmy udział w zorganizowanej przez BGZ i Skiteam grze miejskiej. W godzinach 19-24 trzeba było objechać 20 PK (18 oddziałów BGŻ oraz 2 Skiteamy). Za kazdy PK można było zebrać 1% zniżki w Skiteamie. Dodatkowo BGŻ podwajał punkty w zamian za założenie konta. W związku z faktem, iż chcę w końcu zmienić rower, kalkulacja finansowa spowodowało, ze stawiliśmy się na starcie. Z 20 PK zrobilismy 18, a więc mam 36% zniżki na nowy rower ;))))) Poza tym strasznie fajnie było tak pojeździć nocą po mieście. Pomimo deszczu, mżawki i kałuż było fajnie i całkiem ciepło. W każdym PK czekała na nas sympatyczna obsługa (może poza KEN-em :). Zrobiliśmy pętlę od Woli, poprzez Żoliborz, Włochy, Mokotów, Ursynów, Pargę i Centrum. Odpuściliśmy dwa PK w Wesołej i na dalekim Tarchominie (koło mojego domu). Skończyliśmy grubo przed 24. Na mecie (I Oddział BGZ) pracownicy zgotowali nam nielada powitanie. Potem lekka wyżerka, jakieś gadżety i szybko do domu, bo jutro trzeba iść do roboty.
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
147.00 km 50.00 km teren
06:48 h 21.62 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Waypointrace 2010 Pruszków

Sobota, 22 maja 2010 · dodano: 25.05.2010 | Komentarze 3

opis później
Kategoria >100, zawody


Dane wyjazdu:
181.00 km 100.00 km teren
09:54 h 18.28 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

39 Harpagan

Sobota, 8 maja 2010 · dodano: 13.05.2010 | Komentarze 0

opis później
Kategoria >100, zawody


Dane wyjazdu:
46.00 km 46.00 km teren
02:28 h 18.65 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

maraton Zgierz

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 30.04.2010 | Komentarze 0

Wyjazd do Zgierza poprzedziły przygotowania logistyczne. Szwagierka z synem nocowała u nas, a ja u Szwagra. Dzięki temu nikomu rano nie przeszkadzaliśmy. Pobudka zbiegła się z walką Admak, więc do śnidanka mielismy co oglądać. Potem w samochód i po Niewe. Wszystko fajnie, pogoda dopisuje, ale cały czas ćmi mnie głowa (to chyba wczorajsze piwka ;). Na miejscu spotykamy Marcina. razem ruszamy z 6 sektora. Trasa zajefajna i strasznie urozmaicona. Jedzie się dobrze, choć nie jesto 100% mozliwości. Do połowy tasujemy sie ze Szwagrme i Niewe. Potem odjeżdżają mi, ale długo mam ich w zasięgu wzroku. Kondycyjnie i wytrzymałościowo bezproblemu. Na metę dojeżdzam ok 3 minut za chłopakami. Jeszcze nigdy nie byliśmy tak wyrównani. Potem piwko i do domu. Po drodze ujechaliśmy się tymi naszymi autostradami. Następne zawody do Harpagan ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
42.00 km 42.00 km teren
02:25 h 17.38 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia - Juzefuf ;)

Niedziela, 28 marca 2010 · dodano: 30.03.2010 | Komentarze 0

Tym razem ja biorę Niewe po drodze. Pogoda wymarzona. Startuję z 10 sektora, Niewe z 7. Na początku walczyłem z kolką - jak zwykle za ostro na początku ;) Od 8 km już lepiej. Noga podaje, jedzie się przyjemnie. Trasa wymagająca - górka, dołek, piach, korzeń. Ok 10 km przed metą dochodzę Niewe, który walczy z napędem i plecami. Zostawiam go, ale czuję, że nadchodzą skurcze (efekt pozimowy). Kilka km przed metą staję, aby sie rozciągnąć i Niewe mnie dochodzi. Do końca jedziemy razem. Wynik - średni, ale przynajmniej nie umieraliśmy na mecie. Pogoda i trasa super - trochę już brakowało leśnego terenu. Teraz przed nami Otwock i Harpagan.
Po wszystkim wymieniłem łańcuch (3 z kompletu) przy stanie licznika 9743 - mam nadzieję, ze napęd jeszcze pociągnie nowy łańcuch ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
18.17 km 18.00 km teren
01:55 h 9.48 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

maraton Mrozy

Niedziela, 21 lutego 2010 · dodano: 28.02.2010 | Komentarze 0

Myślałem, że w Mrozach trochę pojeździmy, ale aura okazała się nieprzejednana. Trasa niby odnieżona, ale dodatnie temeperatury sprawiły, ze śnieg był miękki jak ciasto. Żadne opony nie pomagały. Kilka metrów na rowerze, kilka metrów pchania po kostki w śniegu. Gdzieś w połowie dystansu jakiś starszy jegomość krzyknął do mnie, że jadę na zalekkim przełożeniu. Pod koniec złapałem o co chodzi. Cięższe przełożenie powoduje, że jedziesz i drobne uslizki nie zatrzymują cię. Jednak do tego trzeba mieć jeszcze sporo siły. Przed nosem zamknęli mi Mega i jechałem tylko FIT. Niewe pojechał Mega i czekałem na niego przeszło 1,5 godziny. Ogólnie fajnie, dobra pogoda, ale pchanie wiekszość dystansu dało w kość. Mam nadzieję, że do Karczewa wszystko będzie już przejezdne i odbijemy się z 10 sektora ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
138.00 km 90.00 km teren
08:36 h 16.05 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:-5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

pierwszy Harpagan

Sobota, 17 października 2009 · dodano: 19.10.2009 | Komentarze 6

Na Harpa wybraliśmy się z Niewe. Miało nas być więcej, ale reszta wykruszyła się. Wyjazd po południu z W-Wy z korkach, po drodze ciasno i ogólnie długo. Docieramy ok. 22:30. Meldowanie w hotelu (obok bazy), rejestracja, odbiór numerów i chipów. Potem do pokoju i montowanie całego tego sprzętu. Spać idziemy ok. 1 AM. Pobudka 5:15, zbieramy cały ten majdan i na start. Zimno, wszystko w szronie, a na starcie kilkuset rowerzystów śmiesznie poubieranych. Dostajemy mapy, szybka decyzja, co do pierwszych punktów i w drogę. Nagle stop, Niewe nie wziął kominiarki i wracamy się, bo uszy odpadają. Za chwilę jedziemy dalej na pierwszy punkt. Decydujemy się jechać po tych „tłustych” punktach i zaczynamy od południa.

PK19 – punkt widokowy
Szybko asfaltem. Od samego początku czuję, że to nie mój dzień. Ciężko i brak mocy. Punkt zdobyty po wspinaczce na punkt widokowy. Jak się potem okaże, że takich punktów będzie więcej. Czułem się bardziej jak w górach, niż na Pomorzu.
57:53 od startu

PK11 – szczyt wzgórza
Jeszcze w sporej grupie zdobywamy kolejny punkt, również umiejscowiony wysoko. Niewe cały czas ponagla. Przy zjeździe mało nie zaliczył gleby, jak na oszronionej trawie zaczął mu tańczyć tył. Powoli wstaje dzień. Widać, że pogoda będzie ładna. Zero wiatru, ale cały czas zimno. W lesie wszystko zamarznięte, razem z moim piciem w camelbagu ;) Muszę rozgryzać lód, aby coś się napić.
52:41 od poprzedniego

PK7 - jezioro
Niby prosto, do asfaltu, a potem w las. Traf chciał, albo ta świetna mapa, ze skręcamy za wcześnie i jedziemy równolegle, ale nie możemy znaleźć żadnego jeziora i kolejnego PK. Widzimy pierwsze sarny. W końcu dojeżdżamy do pierwszych zabudowań, co pozwalam nam określić się, gdzie jesteśmy. Wracamy i skręcam w inną odnogę. Za chwilę znajdujemy PK, usytuowany nad pięknym jeziorem. Robimy mały popas i jedziemy dalej.
63:55 od poprzedniego

PK12 - ambona
Nawigacyjnie robi się coraz ciężej. Niewe prowadzi przez las, potem polami, potem asfaltem. Wspólna decyzja, potem okazało się, że beznadziejna, że atakujemy od południa. Teraz widzę tam krechę, która oznacza utrudnienia oraz rzeczkę. Planując nie widzieliśmy nic. Ze wsi tarabanimy się przez pola (baaaaaaaardzo gliniaste) do pierwszej zauważonej ambony. Jednak skucha na Maksa, bo to nie ta. Nagle z krzaków wychodzą leśne ludki, czyli piesi. Pokazują, gdzie jest PK, ale uprzedzają przed rzeką. Rzeczywiście wije się takie coś i nie można tego przejść suchą stopą. Trochę na azymut staramy się wrócić do wsi. Nagle wchodzimy na gospodarstwo, gdzie uprzejma Pani puszcza nas przez środek pokazując mostek. Dalej już z grupką spotkanych jedziemy dalej. Znalezienie PK nie jest łatwe. Niewe robi rekonesans i w międzyczasie PK zostaje namierzony przez innych Harpów. Czuję, ze ta wędrówka po krzaczorach dał mi w kość. Powoli mam problemy z równym oddychaniem. Można było trochę dalej na północ asfaltem i zaatakować z innej strony, ech, gdy człowiek wiedział ;)
144:46 od poprzedniego

PK14 – wieża widokowa
Dalej mamy „normalne” fragmenty, czyli w miarę płasko, równo i przez las. Momentami robi się nawet bardzo gorąco. Zdejmuję część odzieży. W miarę szybko namierzamy kolejną górę, tym razem Jelenią Górą. Znowu wspinaczka + trochę z buta. PK fajnie usytuowany. Brakuje nam wody i powoli szukamy sklepu.
98:16 od poprzedniego

PK18 – most kolejowy
Kolejna wtopa. Pojechaliśmy szlakiem w kierunku Rozłaziono. Okazało się, że mieliśmy koleją wspinaczkę (teraz widzę poziomice). Jedyny plus to stado jeleni na naszej drodze. Teraz widzę, że trzeba było zjechać z PK14 na południe i do miejscowości podjechać z drugiej strony. Przed PK wizyta w sklepie, gdzie nie było ani wody niegazowanej, ani żadnego izotoniku. Mały popas i jedziemy dalej. Most kolejowy znaleziony łatwo. Mam coraz większe problemy z oddychaniem, co nie odpuści mnie aż do końca ;(
98:23 od poprzedniego

PK17 – skrzyżowanie dróg
W tym momencie decydujemy się wracać w kierunku bazy. Na oko mamy ok. 40 km. Odpuszczamy PK20. Wylatujemy na asfalt i Niewe mnie ciągnie. Nogi mam mocne, ale mam problemy z normalnym oddychaniem. Nie wiem, czy to jakaś dolegliwość (drugi raz w tym roku, identyczne objawy były w Istebnej) czy też kiepskie żarcie i mój wielki brzuch ugniata mi wnętrzności. Ogólnie ciężko. Pomimo to mijamy kilku Harpów. Po drodze mała kawka na stacji i kierujemy się na PK17. Zaczyna padać. Przy skręcie do Wajcherowa o mało co nie wpadłbym na Niewe, gdy ten hamował. Chwilę potem samochód z przyczepą sprzątnąłby mojego zioma na pobocze, ale na szczęście obyło się tylko strachem. Zgodnie z mapą skręcamy na Gniewowo, a potem szukamy skrętu w las. Spotykamy dwóch Harpów, z którymi do końca szukamy PK17. Kręcimy się po okolicznych krzakach,. ale nic nie widać. Decydujemy się na zjazd w kierunku bazy na azymut pierwszą przecinką. Nagle wypadamy na drogę, która prowadzi do PK. Ktoś z przeciwka tłumaczy prosto, przy błotku w lewo, potem w prawo i rzeczywiście jest PK17.
170:33 od poprzedniego

Potem karkołomnym zjazdem w dół do bazy. Robi się już ciemno. Niewe jedzie bez lampki, ale po Istebnej ten zjazd to pikuś. Przez tory i stację do Redy i powrót do bazy krajową drogą po ciemku i w deszczu. Szczęśliwie zdobywamy metę 15 minut przed czasem.

Podsumowanie.
7 PK 27 punktów (137 i 138 na 302 startujących to więcej niż połowa)
Fajna impreza, fajna atmosfera, fajna przygoda.
Sporo błędów i ujechaliśmy się jak konie po westernie.
Jestem nieusatysfakcjonowany moją przypadłością, jechałem na pół gwizdka, a moc w nogach była. Coraz bardziej ta orientacja mi się podoba i chyba kupię sobie w końcu mapnik ;)
Kategoria >100, zawody


Dane wyjazdu:
75.51 km 75.00 km teren
03:27 h 21.89 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

maraton Jabłonna (pierwsze Giga)

Niedziela, 4 października 2009 · dodano: 05.10.2009 | Komentarze 0

Jak zwykle baza u mnie na Tarchominie. Niewe przyjeżdża samochodem. Na start jedziemy wałem. Przed samym startem weryfikacja ubioru i w drogę. Start dosyć ostry. Niewe mocno ciśnie, ale mam go zasięgu wzroku. W lesie mijamy się i na jednej z górek Niewe ucieka. Pierwsza część Mega prawie z blatu. W nogach jest moc, wszystkie podjazdy moje. Wyprzedam ludzi całymi grupami. Troche tłoczno, ale po rozjeździe na Giga robi sie pusto. Ok 45-50 km dochodzę Niewe, ale znowu na podjeździe ucieka. Po koniec wyprzedam gościa z 5 sektora, potem z 4. Chyba jest nieźle. Na metę wpadam 2 minuty za Niewe. Wynik całkiem całkiem, pierwsze Giga i najlepszy wynik w tym sezonie. Nawet w sektorze jesteśmy pierwsi z Niewe i przeskakujemy do 6 sektora (przyszły rok zaczynamy wszyscy Ja, Szwagier i Niewe z tego samego sektora). Myślę, że 4-5 sektor jest w naszym zasięgu, jeżeli zimę solidnie przepracujemy. Teraz przed nami Harpagan, a więc zupełnie inna bajka ;)
Kategoria zawody


stat4u