Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Goro z miasteczka Warszawa - Bemowo. Mam przejechane 34282.31 kilometrów w tym 6969.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.64 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Goro.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:5202.92 km (w terenie 3206.00 km; 61.62%)
Czas w ruchu:264:16
Średnia prędkość:19.69 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:102.02 km i 5h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
87.91 km 85.00 km teren
04:04 h 21.62 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Finał Toruń Giga

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 04.10.2011 | Komentarze 0

W sumie mieliśmy jechać do Istebnej, ale przez generalkę Che i za jej namową pojechaliśmy do Torunia na finał Mazovii. Janek do końca forsował góry, ale przegrał większą ilością głosów oraz brakiem miejsca w samochodzie i nigdzie nie pojechał ;(
Do Torunia jadę z Radkiem, który po mnie zajeżdża i dalej lecimy po Niewe, który zaspał, ma kapcia w tylnej oponie i kaca. Mój osobisty Szwagier go nawiedził dzień wcześniej i zniszczyli się nawzajem.
Droga mija szybko i na miejscu meldujemy się przed czasem. Trochę zimno i nie wiemy jak się ubrać. Finał rozgrywany jest na Motoarenie co robi fajne wrażenie od środka.
Bez większej rozgrzewki ustawiamy się w sektorach. Start i zaraz łata piachu, gdzie wszyscy wykazują się umiejętnościami jazdy po piachu. Nawet mi się udało przejechać 3/4 tego odcinka, jak wkręciłem jakieś krzaki w kasetę i musiałem się zatrzymać. W tym czasie wyprzedził mnie cały kolejny sektor, łącznie z Niewe. No cóż, trza jechać dalej. Szybko doganiam i przeganiam Niewe. Jedzie mi się dobrze, tylko mam problemy ze świeżym łańcuchem, który nie chce się ułożyć. Na kilku koronkach skacze. Więc jadę albo zbyt ciężko albo zbyt luźno do tego jak bym akurat chciał. Nie ma lekko, ale jakoś idzie.
Po rozjeździe na Giga robi się luźniej. Dwie pętle po fajnych górkach i przy muzyce disco polo w tle robi swoje. Na ok 60 km czuję, że moja okrężnica zaczyna pracować w zbyt szybkim tempie. Za jakiś czas okazuje się, że nie dojadę do mety. Szybka kalkulacja zawartości plecaka, baczna obserwacja otoczenia i w miarę w dogodnym momencie daję po hamulcach i zapuszczam się w knieje ;)
W tym czasie znowu mnie Niewe wyprzedza.
Po tym jak się uporałem ze wszystkim ruszam dalej. Dochodzę Niewe który jedzie razem z Markiem i se gadają ;) Wyprzedzam i podkręcam im tempo. Obaj przejechali się na moim kole do samej mety ;) Finish jak na wyścigu pokoju. Niewe tuż za mną, ale z racji, że jechał z wyższego sektora miał lepszy czas.
No i się zaczęło .......stanie w kolejce do sponsora tej imprezy czyli do Kasztelana. Stałem i stałem, piłem i piłem i nie mogłem ugasić pragnienia. Na płycie Motoareny byli już wszyscy ;)
Oczekując na dekorację Che poznajemy Anię i jej męża, którzy bardzo szybko integrują się z nami ;)
Niestety nie mogłem dotrwać do końca dekoracji. Radek, Che i Niewe jechali do słynnych Dębek, a ja z Pawłem musieliśmy wracać do W-Wy. Szkoda, że ta integracja nie mogła potrwać dłużej i wyjść poza Motoarenę.
Powrót upłynął szybko na pogaduchach z Pawłem. Teraz jeszcze Epilog w Łomiankach i koniec ścigania.
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
132.06 km 80.00 km teren
05:46 h 22.90 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia NDM Giga

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 12.09.2011 | Komentarze 6

Kolejny maraton. Postanowiłem pojechać pociągiem. Znalazłem połączenie i namówiłem na pociąg Maćka z pracy. Ustawka na Bemowie. Docieramy na stację i okazuje się, że to połączenie, którym mieliśmy jechać to kursuje tylko w tygodniu. UPS ....
Na szczęście następny pociąg jest za godzinę i będziemy mieli 20 minut na dojazd. No cóż bywa.
W między czasie Arek miał wsiąść do tego pociągu na Tarchominie, jednak uprzedziliśmy go i pojechał autem.
Docieramy na metę i mamy nawet kilka minut czasu. Na miejscu są wszyscy: Paweł, Che, Niewe, Radek, Jurek, Theli, Zetinho i nawet Obcy po cywilnemu.
Ustawka w ciasne sektory i start. Podobnie jak w Tłuszczu cisnę od samego początku. DO tego stopnia, że dosyć szybko doganiam i wyprzedzam Che. Myślałem, że ją trochę pociągnę, ale został. Później doganiam i wyprzedzam Thelego, ale w konsekwencji on mnie wyprzedza i zostawia. Jedzie mi się dobrze. Trasa doskonale znana z Legionowa. Pierwsza pętla przeszła spokojnie. Na drugiej pętli zrobiło się luźniej i konsekwentnie prę do przodu. Doganiam i wyprzedzam Jurka. Od 60 km mam lekki zgon i tempo trochę siadło. Na 6 km przed metą dogania mnie Che i zostawia obojętnie. Docieram na metę, gdzie czeka już Radek. Długo czekamy na Niewe i chcieliśmy już dzwonić do niego. Jednak dociera i wszystko zwala na brak % we krwii ;)
Przenosimy się do miasteczka, gdzie długo biesiadujemy w oczekiwaniu na wyniki. Postanowiliśmy wracać na kołach, więc zaraz po wręczeniu pucharku Che, jedziemy na drugą stronę Wisły i dalej do Roztoki z Niewe, Che i Radkiem. Średnią na tym odcinku mieliśmy grubo ponad 30 km/h. Jednak nie obyło się bez przygód. Samochód chciał wyprzedzić Che na wysokości wysepki, co skończyło się gwałtownym hamowaniem i biedna Che zahaczyła pedałem o krawężnik i zaliczyła szlifa. Na szczęście poza obtarciem wszystko było OK.
W Roztoce robimy kolejne piwka i lasem przemieszczamy się do Niewe. Tam wypijamy jeszcze tylko odrobinkę i z Radkiem ruszamy w drogę powrotną. Do domu docieram już prawie o zmierzchu trochę zmęczony całym dniem.
Dzień był naprawdę super, przez pogodę, dystans i towarzystwo.
Patrzę se na wyniki i okazało się, ze wykręciłem najlepszy wynik czyli ponad 80% czasu zwycięzcy.
Najlepsze jest to, że już planujemy finał w Toruniu ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
81.86 km 40.00 km teren
03:48 h 21.54 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Polandbike - Tłuszcz

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 12.09.2011 | Komentarze 0

Kuźwa, ale jestem w dupie z wpisami. W robocie nie ma czasu, w domu się nie chce, albo komp oblegany jest przez młodsze pokolenie. Nie ma co gadać trza nadrobić ;)

W końcu trza spróbować coś innego. Tym razem jadę z Maćkiem i Arkiem z pracy. Z Maćkiem na kołach na Tarchomin. Tam Arek zabiera nas do samochodu i jedziemy d Tłuszcza (ale nazwa ;).
Na miejscu spotykamy jeszcze Śledzia, Radka i Jurka.
Pogoda fajna, kompletujemy sprzęt, zakładamy numery, jemy i długo czekamy na start.
Godzinę przed startem startują najmłodsi. Potem długo czekamy jak skończą i jak utworzą się sektory. Start byl opóźniony dobre 20 minut.
Jedziemy z samego końca, bo mamy ostatni sektor. Start ostry po asfalcie. Ruszam ostro do przodu wyprzedzając ze 100 osób na pierwszych kilometrach. Potem razem z Radkiem ciśniemy strasznie mocno. Wyprzedzamy tabuny ludzi, a Radek ciągnie jak oszalały. Ok 20 km zaczynam się obawiać, czy dam radę w takim tempie dojechać do mety. No i się doigrałem. ok 25 km guma. Fak. Radek leci dalej. Ja zmieniam. Trochę to trwa. W międzyczasie ostygłem, wyprzedzili mnie już chyba wszyscy i morale spadło. Jak ruszam okazuje się, ze takich jak ja było z kilkanaście osób. Widać coś było w podłożu.
Dalej jadę już sam. Ostatnie 15 km to jakaś pomyłka. Same asfalty i szutry. Trochę kiepsko się jedzie samemu po takich otwartych przestrzeniach. Szkoda tego koła, bo dzięki Radkowi mógł być niezły wynik.
Na mecie mała biesiada, ale szybko zmywamy się do domu, bo czeka na mnie .............. Niewe i Che :)
Śledziu nas wszystkich wyrolował i kazał zawieść się do Wyszkowa. Pojechaliśmy, ale totalnie nie było to po drodze oraz niedzielne korki sprawiły, że Tarchomin dojechaliśmy z dużym opóźnieniem. Jednak Niewe i Che doczekali się na mnie i razem z Maćkiem na kołach ruszyliśmy na Bemowo, gdzie skończyliśmy w Bemolu. Dobrze, że te maratony są w niedzielę, bo bym ładnie popłynął ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
87.18 km 70.00 km teren
04:28 h 19.52 km/h:
Maks. pr.:65.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Skarżysko Giga

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · dodano: 01.09.2011 | Komentarze 4

Zaczęło się do tego, że zostałem kierowcą wycieczki. Dodatkowo moje auto zostało wypełnione 4 osoborowerami. I tak musiłem odebrać czcigodną Che z Bródna, potem poleciałem do Wiktorowa po nie do końca świeżego Niewe, a następnie do Pruszkowa po Radka.
Szybko i sprawnie docieramy do Radomia, gdzie robimy mały popas w Maku. Nagle zdajemy sobie sprawę, że mamy licho z czasem i gnamy na miejsce (gnamy na tyle na ile moja fura daje radę pod górkę ;)
Na miejscu szybka przebierka w biskupie szmatki, montaż numerów i jedziemy na start. Zero rozgrzewki. W sektorze spotykam Thelego, z którym zamieniłem kilka zdań i kolejny raz namawiałem go na Giga.
Start inny niż w zeszłym roku. Szybko mijają pierwsze km. Czuję się dobrze, aczkolwiek dobrze mi się jedzie dopiero od 15-20 km. Noga podaje i pierwszą pętle jadę w miarę OK.
Jeszcze przed rozjazdem Giga spotykam i mijam Radką. Dziwne, bo on zawsze był z przodu. Po rozjeździe Giga pusto. Na horyzoncie widzę dwie postacie, które udaje się dogonić. Jedną z nich był prezes Che. Trochę gadamy, ale na bagnach ucieka mi. Potem często mijam się z jednym typem, który ucieka pod górę, ale bardzo dużo traci na zjazdach. Ok. 5 km przed metą razem gubimy drogę. Skręciliśmy za wcześnie. Na szczęście nie ujechaliśmy daleko, ale pewni kilka minut uciekło. W tym momencie czuję kapeć z tyłu. Fak, zanim zmienię wszyscy już uciekną. No, ale nie mam wyboru. Rower do góry i w miarę szybko zmieniam koło. Spieszę się i nie dopompowałem koła odpowiednio i ostatnie kilometry jadę wolniej i uważam, żeby nie dobić i nie złapać kolejnego snake’a. Na mecie już komplet. Che pierwsza, Niewe pojechał Mega, a Radek wyprzedził mnie podczas zmiany koła.
Wydawało mi się, że tempo było dobre, ale znowu Che wsadziła mi prawie 40 minut. No cóż, widać tak już musi być. Jednak trasa super, twardo, pagórkowato, były podjazdy i fajne zjazdy.
Po dekoracji Che, dosyć szybko zwijamy się do domu. Wracamy długo opłotkami mijając Radom i Janki. Dzięki temu bez korków docieramy do Pruszkowa, a dalej do Wiktorowa.
Kategoria weekend, zawody


Dane wyjazdu:
108.70 km 90.00 km teren
05:51 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Supraśl Giga

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 9

Kolejna Mazovia.

Po urlopie w górach aż szkoda tracić formę.

W Jaworkach wstępnie ustawiłem się z Che. Niewe gdzieś znowu buja na północy. Ustawiłem się więc głupio wycofać się.

Pierwszy powód to cholernie daleko. Dopiero później zobaczyłem, że to ponad 200 km. Dodatkowo ciągle padający deszcz i planowane opady zniechęcały mnie.

Jednak jak Che zagaiła czy wymiękam, twardo odrzekłem, ze nie ;)

Ustawka u Chce o 7. Udało się rowery wsadzić do auta, więc prędkość przelotowa mojego bolidu wzrosła ;)

O dziwo na miejsce docieramy bardzo szybko i mamy sporo zapasu. Coś tam jemy, skręcamy sprzęty, przebieramy się i w końcu jedziemy na rozgrzewkę.

Szybko natrafiamy na Pawła. Razem kręcimy po okolicy i nagle okazuje się, że zrobiliśmy prawie 12 km ;) Trochę szkoda pawera, bo przed nami, jak się okazało na miejscu 95 km. Noga nawet podaje, ale nie czuję świeżości.

Przed startem spotykam Theliego i zamieniamy kilka słów. Potem start i dłuuuuuuuuugie pedałowanie.
Początek nawet jakoś szedł. Tym razem rozjazd na Giga był dosyć szybko (ok. 25 km) więc zdecydowałem się na to co planowałem, a więc dystans dla mężczyzn (i dla Cze ;)

Po rozjeździe próbowałem łapać się z rożnymi grupkami, ale większość jednak odchodziła. Mi powoli odchodziła chęć jeżdżenia. Po powrocie na trasę Mega kryzys się powiększał. Końcówka to już zgon totalny. Same podjazdy i zjazdy, nie ma gdzie odpocząć, duszno i porno – jedym słowem masakra. Kolejni zawodnicy mijają mnie, a ja nie jestem w stanie nawiązać walki. Na szczęście udało się wydostać z tych pagórków i końcówka po szutrze, przez rzekę do mety.

Wynik słaby, ale przejechałem blisko 110 km po terenie. Myślałem, że będę ostatni, ale jeszcze kilka osób było za mną :)

Na mecie wita mnie Che, która wsadziła mi jedyne 30 minut ;) Gratulację za to oraz za 3 miejsce. Jak dekorowali Che, ja dochodziłem przy bufecie.

Potem bez większych ceregieli, kąpiel w jeziorze, przebiórka i powrót do domu, który połączony był z niedzielnymi korkami pod Wyszkowem.

Podsumowując, takiego zgonu dawno nie zaliczyłem. Z drugiej strony trasa była zaje...sta. Były szutry, górki, twardo, mało piasków i błota. Pogoda dopisała i nie padało prawie nic. Trza coś potrenować, bo widać, że urlop poszedł w gwizdek ;)

BTW, dlaczego na photo.bikestats.eu zrobili jakieś takie głupie ograniczenia? Nie można wrzucić fotki ;(
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
98.21 km 0.00 km teren
03:54 h 25.18 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Noc Świętojańska BGŻ - Skiteam

Wtorek, 21 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 4

Podobnie jak w zeszłym roku, w noc świętojańską odbyła się akcja BGŻ i Skiteam. Reguły proste, zostały już opisane przez DMK.
Na tą akcję jadę bez konkretnego celu. W zeszłym roku kupiłem Cuba i w tym roku nie mam w planach tak dużych zakupów. Jednak charakter tej zabawy jest tak fajny, że jadę dla samej jazdy. Niewe tym razem nie mógł. Jadę z jego bratem Jackiem. Przed startem odbyły się długie negocjacje na temat miejsca startu. Długo namawiałem, aby zacząć od Tarchomina, ale Jacek był nieprzejednany. Ruszamy z Żoliborza. Potem Bemowo, Włochy, Mokotów. Tutaj mijam się z Jankiem, który zaczął na Ursynowie. Potem Ursynów i długi KEN, Centrum, Praga. Dzięki Jackowi, który rozkminił dobrze trasę idzie nam szybko i sprawnie. Na Pradze mamy 2,5 godziny zapasu i trzy punkty. W związku z tym nie odpuszczam i jadę na Tarchomin :) Jacek wraca już na metę. Ponad godzinę przed czasem mam 19 punktów, a więc 38 % zniżki. NA mecie jak zwykle miła obsługa i mały popas. Sympatyczna Pani z BGŻ namawia nas, aby zostać do 24. W związku z tym, że mamy ok godziny czasu idziemy na ............ piwo.
Po powrocie na mecie spotykam się z Markiem i DMK, który pieczołowicie wypełniał już kwitki o założenie konta w BGŻ ;)
Myśleliśmy, że o 24 coś się wydarzy spektakularnego, ale obeszliśmy się smakiem i niedługo zrobiliśmy powrót do domu.
Teraz czas na zakupy ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
163.84 km 100.00 km teren
07:59 h 20.52 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Bikeorient - Spała

Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 0

Opis później
Kategoria >100, zawody


Dane wyjazdu:
77.30 km 60.00 km teren
03:30 h 22.09 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Rawa Mazowiecka Giga

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 13.06.2011 | Komentarze 7

Kolejnej tradycji stało się zadość. Po co jechać na maraton wyspanym i świeżym, jak można skacowanym i zmęczonym. W sobotę była impreza firmowa. Impreza jak to impreza, ale grał Kult więc się wybrałem. Obiecałem sobie, że nie dam z siebie wszystkiego i grzecznie wrócę do domu i nie zawiodę Niewego, z którym jestem ustawiony. Prawie się udało, jednak pękło kilka piw i w domu byłem po pierwszej ;(
Rano jak to rano, lepiej nie mówić. Tym razem ja jadę po Niewe. Przepak u niego i w trasę. Dojazd - koszmar. Na miejscu jest już Che i kolejny BS-wicz, które nie wspomnę, ale Niewe mi przypomni ;)
Przebierka, siku, mała rozgrzewka i w sektor.
Zero woli walki, ale trza to trza.
Na pierwszym kółku jadę swoje co skutkuje, że wyprzedzili mnie chyba wszyscy. Trasa miała być szybka, ale jakoś nie dla mnie i nie dzisiaj. Po rozjeździe Giga robi się jak zwykle pusto. Długo jadę sam. Ktoś mnie wyprzedza, kogoś widzę na horyzoncie. Nagle dogania mnie Niewe, czyli minuta w plecy. Chwilę jedziemy razem, ale skurcze powodują, że zostaję z tyłu. Chwila podejścia pod stromy podjazd spowodowała, że coś się rozciągnęło i mogę jechać dalej. Końcówkę jadę z innymi dwoma zawodnikami. Na końcówce jeden zostaje, a na finishu udaje mi się wyprzedzić drugiego. O dziwo za chwilę wjeżdża Niewe, który pogubił trasę i zamiast wsadzić mi kilka minut, ja mu wsadzam kilka sekund ;)
Generalnie bardzo ciężko, bez pawera. Wychodzi brak jeżdżenia prawie przez 2 tygodnie i dużo piwa dzień wcześniej. Z drugiej strony kolejne Giga ukończone.
Później szybkie gadki z Che i Radkiem, dekoracja Che, prowizoryczny prysznic, przebiórka i w samochód - spieszymy się bo jedziemy jeszcze do Cz-wy, zakupić coś co już niby jest.
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
158.35 km 50.00 km teren
07:03 h 22.46 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

WaypointRace 2011

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 01.06.2011 | Komentarze 3

Poranek ciężki :)
Zbieramy się z Niewe i ruszamy na kołach do Pruszkowa. Dojazd dobrze zrobił mi na moje samopoczucie i nastawienie do świata szybko się zmienia.
Na starcie sporo znajomych. Jest Radek, Janek, Damian, Marek, Drzewek z synem i Jacek z żoną.
Początek to przejazd przez miasto niczym Masa Krytyczna.
Potem rozdanie map. Radek, jako miejscowy, szybko ustala kolejność punktów i w drogę.

PK 1 Kanie: kępa drzew na łące
Lecimy wzdłuż torów. Radek prowadzi. Zjazd z nasypu i zaczyna się ostra przeprawa - pokrzywy, trawy, bagna i bieg z rowerem pod pachą. Na punkt docieramy chyba nie najlepszą drogą, ale ważne że skutecznie. Radek i Niewe zyskali trochę przewagi i gdy ja docieram na PK oni już jadą na kolejny. Na punkcie znajduje bidon i po niebieskiej zawartości wiem, że to zguba Niewe. Jadę z nim już do końca.

PK 13: Olesin: ambona myśliwska
Zanim wygramoliłem się z tych trwa i bagien ledwo widzę lampkę Niewego i Radka. Jeden zakręt, drugi i chłopaki uciekają. Ja zostaję z Jankiem. Błędnie skręcamy i szansa na dogonienie chłopaków tryska. No cóż. Trza się skupić i zacząć nawigować samemu. Lecimy na Nadarzyn asfaltem. Janek zostaje z tyłu. Na przejeździe przez katoicką Janek zrywa łańcuch. Dalej jadę już sam. PK szybko znaleziony wraz z innymi uczestnikami. Dalej jadę z nowopoznanym Kazikiem ;)

PK 11: Zalesie: Łąka
W miarę szybko przelatujemy asfaltami do katowickiej i kawałek dalej odbijamy na drugą stronę. PK znaleziony dzięki innemu zawodnikowi, który wychodził właśnie z krzaków. Na PK dostaliśmy namiary na punkt będący bonusem (30 min do klasyfikacji). W pierwszej chwili chciałem to odpuścić, ale mój kompan chciał jechać. Dałem się namówić, choć nic mi to nie dało. Bonus znajdujemy w miarę szybko, głównie dzięki koledze, który podłączył się do nas. Później okaże się, że był to Theli.

PK 10: Grzmiąca: mostek
Na kolejny PK jedziemy oddzielnie. Theli wystrzlił wcześniej, a Kazik mi uciekł jak spotkałem z przeciwka Damiana. Zatrzymałem się i w kilku słowach wskazałem, gdzie był punkt bonusowy. Podobno nawet pomogło mu to w zdobyciu go ;) Znowu kawałek katowicką, gdzie dochodzę Kazika, a potem Thelego. Razem zaczynamy szukać tego cholernego mostku. Oczywiście znowu pokrzywy, łażenie po bagnach, wielkie psy i mało uprzejmi miejscowi, którzy dają krótką, choć precyzyjną wskazówkę – w lewo i potem w lewo ;) Jedziemy we trzech, ale według mnie znowu ujechaliśmy za daleko. Wracam sam i znajduję małą przecinkę w trawie, gdzie był PK.

PK 9: Many: skrzyżowanie ścieżki ze strumieniem
Dalej jadę już sam. Zaczyna padać. Trochę na około wylatuję za szosę, gdzie cisnę do miejscowości Many, którą kojarzę z zeszłego roku. Skręcam prawidłowo i dzięki kolejnym uczestnikom znajduje PK, gdzie grasują roje komarów.
PK 12: Krakowiany: w wąwozie
Kolejny PK ma być wzdłuż czerwonej linii. Wiem od poprzedników, że będzie to na końcu wąwozu. Jadę jak po sznurku. Z przeciwka mijam się z Jankiem. Odbijam PK i przy okazji zjadam kilka ciastek o harcerzy. Powoli głód zagląda mi w oczy. Wracam tą samą drogą do szosy.

PK 8: Michrów: mogiła
Nic ciekawego. Banalny punkt, szybko zdobyty po przejechaniu strumienia i późniejszym taplaniu się w piachu.

PK 7: Łoś: skraj bagna, koniec ścieżki
W drodze na PK, po przekroczeniu szosy krakowskiej, robię popas pod sklepem. Szybka bułka, parówka i baton. Trochę to czasu zajęło, ale musiałem czymś zapełnić żołądek. Spotykam sympatyczne uczestniczki, od który próbuję dowiedzieć się coś na temat kolejnych punktów. Niestety do niczego mi się to nie przydało. Na PK postanawiam dojechać żółtym szlakiem. Bałem się wjechać w las zwykłą przecinką, co okazało się wielkim błędem. Szlak był nieprzejezdny, zarośnięty, z błotem po osie. Udaje się znaleźć PK, z którego powrót był banalny, szkoda, że tak nie zacząłem. Wjeżdżając z PK śmignął mi Kazik, którego doszedłem przed kolejnym PK.

PK 6: Bogatki: kępa drzew nad Jeziorką
Jadę zgodnie z mapą. Znajduję zjazd z drogi, znajduję niebieski szlak i znajduję Kazika z przeciwka. Mówi, że dalej nic nie ma i wracamy. Szukamy i szukamy i nic. Czas nas już goni i opuszczamy ten punkt. Teraz widzę, że Kazik dobrze jechał i gdybym się posłuchał się i nie zasugerował może bym to cholerstwo znalazł.
Mamy ok. 40 min i ok. 30 km do bazy. Asfaltami jedziemy już na miejsce. Nie ma czasu na kolejne punkty. Kazik ledwo utrzymuje się na kole. Na zmianę nie mam co liczyć. Dociągam go do samej mety.
Wynik w porównaniu z Radkiem i Niewe (mają komplet) słaby. Parę błędów popełnionych, ale tak naprawdę pierwszy raz jechałem w własną nawigacją i bez pomocy Niewego. Zrobiłem dużo km, ale mocy starczyło. Gdyby nie czas spokojnie zrobiłbym komplet ;)

Na mecie piwko, pogaduchy, tombola, na której nic nie wygrywamy.
Po wszystkim uciekam z Jankiem do Wa-wy. Uciekam, bo u Radka szykuje się niezłe afterparty. Wiedząc jak to się skończy, wolę wrócić. Jedziemy do WKD, jedząc po drodze jeszcze kebaba. Z Zachodniego na kołach do domu. I tyle, kolejny może będzie Bikeorient no i Harp ;)
Kategoria zawody


Dane wyjazdu:
80.22 km 73.00 km teren
03:39 h 21.98 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Mazovia Legionowo Giga

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 20.05.2011 | Komentarze 1

Miał być miło spędzony dzień na rowerze, a wyszło jak zawsze. Mieliśmy jechać na kołach, ale pogoda, inne plany i dupa. Jedziemy jak zwykle z Niewe autem. Na miejscu szybki rozładunek i poszukiwania tzw. trytytek (fajne słowo) do numeru startowego. Koło biura zawodów spotykamy: Radka z nowym kolegą Jurkiem, Pawła, Marcina i oczywiście Che. Krótka wymiana zdań i jedziemy na rozgrzewkę, połączoną z wypróżnianiem.
Ustawka w sektorach i start. Początek dosyć szybki. O dziwo nic nie piecze, nic nie boli i daję radę przejechać pierwszą rundę nie tracąc dużo miejsc. Potem była druga runda. Po rozjeździe na Giga była i trzecia ;) Trochę to nudne, ale jak noga podaje to jest przyjemność, a nie narzekanie. Po rozjeździe robi się luźniej. Tym razem na Giga łapię kilku gości. Po jakimś czasie wyprzedzam ich i jadę prawie 30 km jako pierwszy. Jeden z nich próbował nawet dać mi koła, ale odpuścił i znowu byłem jako pierwszy. Zaczyna mocniej padać i robi się śliskie błoto, ale moje gumy jakoś się trzymają. NA 5 km przed metą wyskakuje zza pleców jakiś kozak, co się wiózł na kole. Mocno ciśnie, ale na ostatnich podjazdach przed metą zostaje w tye. No i na ostatniej prostej, tych dwóch z tyłu koncertowo mnie objeżdża. Fajnie być tak wyruchanym bez przyjemności ;) No ale cóż.
Na mecie widzę Radka, który już czeka. Pytam się ile, a on kilka minut :( No cóż bywa. Czekamy na Niewe i Che. W międzyczasie przyjeżdża Yurek. Wymieniając ksywę Che jakiś koleś się odwraca i mówi, że też na nią czeka. Myślę, niezłe ma zaplecze dziwucha ;) Potem okazuje się, że to był przesympatyczny Fascik.
Nagle podchodzi do mnie jeden z tych kozaków z tyłu. Dziękuje za koło i zapewnia, że jakbyśmy cisnęli o pudło to by mi oddał miejsce. Miłe to, ale na szczęście jeżdżę tylko dla funu i pozostało mi tylko przybić piątkę.
Przybywa Che, a potem Niewe. Brzydko to zabrzmi, ale w końcu udało mi się wsadzić Che kilka minut. O Niewe nie wspomnę, bo szkoda gadać ;)
Potem zaczyna się trzęsienie z zimna. Nie przeszkadza to jednak na długie czekanie na dekorację Chce (była pierwsza na Giga kobiet) i tombolę, na której jak zwykle nic nie wygraliśmy.
Do chaty jadę z Niewe. Satysfakcjonujący start i o mały włos wskoczyłbym do trzeciego sektora.
Kategoria zawody


stat4u